W latach dwudziestych motoryzacja w Europie była wciąż na bardzo wczesnym etapie rozwoju. W wielu krajach działały setki małych warsztatów, które wytwarzały krótkie serie samochodów, motocykli, maszyn i rowerów. Często wszystkiego po trochu. Większość z nich zniknęła bez śladu, zmieciona przez falę kryzysu końca lat dwudziestych.
Szacowny model OV4 nie podzielił jednak losu wielu współczesnych sobie pojazdów. Nie stał się kolekcjonerskim dziełem małej manufaktury, która wyzionęła ducha w odległej przeszłości. OV4 Jakob dał początek firmie, która stała się jedną z najsilniejszych marek w Szwecji. Nie od razu było jednak tak różowo…
W tamtych czasach kabriolet nie był samochodem do szpanu. Osadzone na ramie auta bez dachu były po prostu tańsze w produkcji. Możemy sobie wyobrazić jak sprawdzało się takie nadwozie w kraju takim jak Szwecja, na kilkadziesiąt lat przed wystąpieniem efektu cieplarnianego. Model OV4 szybko ewoluował. Nie tylko zaczęto budować na jego podwoziu wersje zamknięte, ale także model ciężarowy i autobus.
Gama modeli szybko się rozrastała i firma szybko osiągnęła skalę setek budowanych aut rocznie. Do wybuchu II Wojny Światowej Volvo nie przekroczyło skali 2000 aut rocznie. Rozkwit marki nastąpił dzięki niepozornemu modelowi PV444, który debiutował w 1944 roku. To niewielkie auto sprawiło, że lokalna firma zamieniła się w globalną fabrykę. Ten jeden model sprawił, że firma osiągnęła skalę produkcji rzędu dziesiątek, a potem setek tysięcy aut rocznie.
Model PV444 i PV544 otworzyły Szwedom drogę do zdobywania rynków w Europie, ale także w USA i na innych kontynentach. Potem model Amazon, udana seria 100 i 200 tylko wzmocniła tę pozycję. Volvo do lat 90-tych ugruntowało swoją reputację, jako marka aut bezpiecznych i trwałych.
Schyłek lat 90. w branży motoryzacyjnej było dość burzliwy. Amerykanie wykupili tę część Volvo, która wytwarzała samochody osobowe i to oni, wraz z ekipą z Goeteborga, pisali jej historię w latach 1999 – 2009. Do najlepszych projektów tego okresu można śmiało zaliczyć pierwszą generację XC90 oraz pierwszą generację modelu XC60. W ciągu tych dziesięciu lat zniknęły na zawsze kolejne marki samochodów. Ale nie Volvo.
Gdy świat pogrążył się w kryzysie w 2008 roku, Amerykanie postanowili pozbyć się swoich europejskich marek. W 2009 roku Volvo trafiło w ręce chińskiej firmy Geely. Dzisiaj wiemy, że był dla szwedzkiej marki był to wymarzony scenariusz. Wtedy jednak przejęcie firmy Volvo przez mało znanego gracza z Państwa Środka budziło sporo pytań i nie brakowało osób wieszczących jej rychły upadek. Nowy właściciel z zapałem zabrał się do restrukturyzacji firmy.
W ciągu kilku lat Volvo całkowicie uniezależniło się od technologii poprzedniego właściciela. Własne platformy podłogowe, własne silniki, architektura elektroniczna i świeży design odbudował pozycję Volvo w segmencie premium. Marka wymieniła wszystkie modele w ofercie, podwoiła swoją sprzedaż i zwiększyła liczbę fabryk z dwóch do sześciu.
Ta liczba nie uwzględnia wytwórni silników, elementów nadwozia, czy montowni. Volvo w 2019 roku sprzedało na całym świecie 700 000 aut. Czyli można wziąć głęboki wdech i zdmuchnąć 93 świeczki. Na pewno na tym torcie pojawią się kolejne.
Źródło: Volvo