Praktycznie już każde miasto w Polsce posiada strefę płatnego parkowania niestrzeżonego (SPPN). Głównym powodem powstawania takich obszarów jest deficyt miejsc postojowych, a SPPN zwiększają rotację parkujących samochodów. Wprowadzanie stref ma także zachęcić właścicieli pojazdów do korzystania z komunikacji zbiorowej. Jest też trzeci aspekt – fiskalny. Dzięki strefom władze reperują swoje budżety. Tylko w 2017 roku stołeczny Zarząd Dróg Miejskich uzyskał w ten sposób 94,9 mln zł, czyli o 4,5% więcej niż rok wcześniej. Kraków uzyskał w 2020 roku przychód ze SPPN na poziomie 64 mln zł, a Gdańsk i Szczecin blisko 15 mln zł.
Currywurst, Classic Remise, legendarne życie nocne… stolica Niemiec kojarzy się z wieloma przyjemnymi atrakcjami. Od lat nasuwa także skojarzenia ze strefą czystego transportu, ponieważ takie rozwiązanie Berlin wprowadził jako jeden z pierwszych w naszej części świata. Dokładniej – w styczniu 2008 roku. Uprawnieni do wjazdu do strefy, obejmującego obszar wewnątrz obwodnicy S-Ringbahn-u (czyli m.in. ścisłe centrum czy Kreuzberg), są właściciele pojazdów benzynowych spełniających co najmniej normę Euro 1 i takich spełniających Euro 4 lub wyższą w przypadku diesli. Dozwolone jest montowanie katalizatorów do starszych aut – natomiast odpowiednio zarejestrowane oldtimery (starsze niż 30 lat) i tak są na liście wyjątków. Znajdują się na niej także m.in. ambulansy czy auta przewożące osoby z niepełnosprawnościami.
Jak wygląda sprawa z kierowcami aut EV? W przypadku samochodów zarejestrowanych w Niemczech jako „przepustka” wjazdu wystarczą tamtejsze tablice z literą „E” jako ostatnią. W przypadku aut zarejestrowanych za granicą – także w Polsce – wymagana jest plakietka. O ile najczęściej widywana naklejka dla samochodów osobowych ma kolor zielony (dla tych spełniających normę Euro 4 i lepszą), kojarzący się u nas z autami na prąd, o tyle berlińska (i w ogóle niemiecka) naklejka EV jest niebieska i ma literę „E”. Nakleja się ją w prawym dolnym rogu przedniej szyby auta. Ceny mogą być różne. Ktoś, kto odbierze ją z urzędu miasta w Berlinie, zapłaci 5 euro (5,50 euro przy wysłaniu pocztą w obrębie kraju), ale w Polsce zwykle kupuje się plakietki u pośredników, stacjonarnie (np. w budkach niedaleko granicy) albo przez Internet (np. na stronie Dekry). Firmy narzucają swoją marże, więc ceny rosną. Dostępność plakietki akurat dla aut elektrycznych bywa… różna.
Co grozi za jej brak? Kary są tak samo surowe, jak w przypadku samochodów spalinowych. Kto wjedzie do strefy (jej początek i koniec oznaczają specjalne znaki drogowe) i zostanie złapany (nad porządkiem czuwają również kamery), naraża się na karę w wysokości 80 euro, do której doliczane jest jeszcze 25 euro opłaty manipulacyjnej. Szanse na przejechanie bez naklejki niezauważonym są niewielkie. Warto ją zamówić, zwłaszcza że obowiązuje także w innych miastach Niemiec, które mają strefy czystego transportu. Jest ich ponad 80.
W stolicy Austrii wprowadzono strefę czystego transportu na niemal całym obszarze miasta zamieszkiwanym przez ponad 1,8 miliona ludzi. Na stronie Dekry można znaleźć formularz do wypełnienia w celu otrzymania plakietek na szybę. Ich brak wiąże się z drakońskimi karami, sięgającymi nawet 2180 euro (ponad 10 300 zł). Mówimy jednak wyłącznie o pojazdach ciężarowych. Mogą ważyć mniej niż 3,5 tony, ale jeśli zostały zarejestrowane jako ciężarówki, muszą mieć plakietkę odpowiednią do klasy emisji spalin. Wyjątek przewidziano dla samochodów historycznych oraz… pojazdów należących do cyrków, z których rzeczywiście słynie Wiedeń.
Informacja dla kierowców aut elektrycznych jest jednak następująca: można wjechać bez żadnej plakietki nawet do ścisłego centrum. Nie trzeba zgłaszać wjazdu ani za niego płacić.
Jest jeszcze inna, ważna wskazówka dla podróżujących do Austrii. Na niektórych odcinkach tamtejszych autostrad obowiązuje środowiskowe ograniczenie prędkości, ustalone głównie ze względu na hałas. Zamiast 130 km/h, w takich miejscach – na przykład na Inntalautobahn A12 lub Westautobahn A1 – można jechać tylko 100 km/h. Szybciej, czyli zgodnie z „tradycyjnym” limitem, mogą poruszać się kierowcy aut EV. Dotyczy to (od 2021 roku) także cudzoziemców. Ich auta muszą być jednak odpowiednio oznaczone – czyli tablice rejestracyjne muszą sygnalizować, że to samochód elektryczny. Za autostrady i drogi szybkiego ruchu trzeba jednak płacić niezależnie od tego, jak zasilany jest dany pojazd. Trzeba zaopatrzyć się w winietę.
W przypadku Budapesztu miasto jest podzielone aż na siedemnaście różnych stref, różniących się wymogami dotyczącymi wjazdu (Alacsony Kibocsátási Övezet). Ograniczenia dotyczą jednak samochodów użytkowych. Pojazdy osobowe mogą wjeżdżać bez ograniczeń – chyba że jakość powietrza będzie zła.
W Budapeszcie obowiązuje strefa czystego powietrza zależna od pogody, aktywna przy przekroczeniu danej granicy dla substancji szkodliwych (np. > 50 µg/m³ pyłu zawieszonego lub NOx) w godzinach od 6:00-22:00. Należy jej przestrzegać na terenie całego miasta, z wyjątkiem wybranych tras tranzytowych. Na drogi nie mogą wtedy wyjeżdżać pojazdy spełniające normy niższe niż Euro 5 (wśród wyjątków: m.in. taksówki czy ambulansy), a kara za złamanie zakazu wynosi równowartość 475 euro. Co z autami z alternatywnym napędem? Zarówno pojazdów wodorowych jak i elektrycznych, przepis nie dotyczy. Mogą jeździć po całym obszarze miasta niezależnie od wyniku pomiarów czystości powietrza.
Warto pamiętać, że jadąc na Węgry należy wykupić winietę na tamtejsze autostrady. Kierowcy samochodów elektrycznych nie są zwolnieni z tego obowiązku. Nie mogą też korzystać z darmowego parkowania w strefie płatnego postoju w Budapeszcie. Ten przywilej jest dostępny tylko dla aut EV zarejestrowanych na Węgrzech.
Stolica Czech to miasto, w którym – podobnie jak w Warszawie czy w Krakowie – pomysł wprowadzenia strefy czystego transportu jest dyskutowany i wzbudza spore emocje. Obecnie w centrum Pragi nie ma jednak żadnych ograniczeń. Nie są wymagane plakietki ani zgłaszanie wjazdu, niezależnie od tego, czy mówimy o kierowcach aut spalinowych czy elektrycznych.
W Pradze turysta nie może liczyć na darmowe parkowanie auta EV. Uzyskanie takiego przywileju jest dostępne głównie dla mieszkańców. Wymaga pojawienia się w urzędzie, wypełnienia kilku dokumentów i wniesienia niewielkiej opłaty. Miałoby sens, gdyby chciał pan zostać w Pradze na dłużej, ale nie jeśli przyjeżdża pan do nas na kilka dni – informuje miejska infolonia.
Kierowcy aut EV mają jednak w Czechach ważny przywilej – nie muszą kupować winiet na tamtejsze autostrady. Jak podaje oficjalna strona edalnice.cz, auta elektryczne, wodorowe i hybrydowe plug-in, które emitują maksymalnie 50 g CO2 na kilometr, nie są objęte opłatami. Dotyczy to także samochodów cudzoziemców. Należy jednak złożyć wcześniej wniosek o zwolnienie z opłaty. Można zrobić to przez Internet, wypełniając formularz na stronie mojedatovaschranka.cz lub wysyłając maila z wypełnionym formularzem PDF z podpisem elektronicznym na adres epodatelna@edalnice.cz.
Darmowe autostrady dla „elektryków” to coś, co wyróżnia Czechy. Na podobne przywileje nie można liczyć ani w sąsiedniej Słowacji, ani we wspomnianej Austrii czy na Węgrzech. Nie oferują ich także Słowenia czy Chorwacja, czyli częste cele wakacyjnych wypraw Polaków.
Źródło: Elektromobilni.pl