Odpowiedzi na to pytanie nie zna dziś ani polski rząd, ani branża motoryzacyjna.
Zacznijmy od tego czym jest jednolity patent w Unii Europejskiej. Dziś przedsiębiorca chcący zagwarantować ochronę swojego patentu na terenie Polski musi zgłosić się do lokalnego urzędu patentowego i przejść odpowiednią procedurę. Jeśli następnie chce rozszerzyć ochronę tego patentu np. o Niemcy, musi przejść tą samą procedurę przed niemieckim urzędem, a następnie – przed urzędem każdego kolejnego kraju Unii, w którym chciałby swój patent chronić.
Jednolity patent UE miałby to zmienić – patent zdobyty w jednym z krajów członkowskich systemu oznaczałby automatyczną ochronę w pozostałych krajach. Procedura jednolitego patentu jest wprawdzie nieco droższa niż w Polsce, ale tańsza niż koszty uzyskania patentu w 25 krajach Unii (Hiszpania i Włochy do systemu przystąpić nie chcą, ponieważ stosowano by w nim jedynie języki angielski, francuski i niemiecki, z pominięciem pozostałych). Jak przekłada się to na polskiego przedsiębiorcę? Polskiej firmie byłoby łatwiej chronić własne patenty w praktycznie całej Unii Europejskiej. Jeśli jednak polski producent korzysta z rozwiązań, które są opatentowane w innych krajach członkowskich, ale nie w Polsce – jego działalność byłaby utrudniona.
Uruchomienie systemu jednolitego patentu UE było jednym z zadań polskiej prezydencji w radzie UE (druga połowa 2011 roku), ale nie udało się tego zadania zrealizować. Dziś stanowisko rządu w tej kwestii jest niejednoznaczne. Minister cyfryzacji Michał Boni powiedział „Gazecie Wyborczej”, że „dziś jest na to za wcześnie”, a wicepremier Janusz Piechociński – kluczowa postać rządu z punktu widzenia branży motoryzacyjnej – nie kryje nadziei, że parlament odrzuci propozycję przystąpienia Polski do tego systemu.
Skąd zmiana stanowiska? W listopadzie ministerstwo gospodarki otrzymało raport przygotowany przez firmę doradczą Deloitte. Wynika z niego, że po przystąpieniu do systemu jednolitego patentu UE polskie firmy w ciągu następnych 30 lat poniosłyby koszty w wysokości 76 mld zł. Z kolei nie przystąpienie do tego systemu oznaczałoby wydatek „tylko” 48 mld zł. Przeciwko przystąpieniu Polski do systemu występuje też Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych „Lewiatan”.
Firmy z naszej branży można podzielić na dwie grupy. Pierwsza z nich to polskie oddziały globalnych koncernów. Z ich punktu widzenia wejście naszego kraju do systemu jednolitego patentu to ułatwienie ochrony własnych rozwiązań patentowych w Polsce, co w najlepszym razie jest przewagą konkurencyjną, a w najgorszym – redukcją ponoszonych kosztów.
Skalę ich działania ilustruje przykład Delphi. Koncern zatrudnia obecnie 16 tys. naukowców w 15 ośrodkach badawczych (w tym w Polsce) i jest właścicielem 6 tys. patentów. Roczne nakłady tej firmy na badania i rozwój – czego efektem są nowe patenty – to 1 mld dolarów. Czy któryś z tych patentów jest wynikiem pracy polskich inżynierów Delphi, tego firma nie ujawnia.
Jeśli jednak zapytać takie firmy wprost o stanowisko wobec systemu jednolitego patentu, ich przedstawiciele nabierają wody w usta i dyplomatyczne stwierdzają, że „jest za wcześnie by sprawę komentować”.
Drugą grupą są polscy producenci części motoryzacyjnych oraz narzędzi i urządzeń warsztatowych. Biorąc pod uwagę, że Polska jest dopiero na 31. miejscu pod względem innowacyjności gospodarki (dane Światowej Organizacji Własności Intelektualnej) i do 2010 roku zarejestrowała zaledwie 199 patentów o zasięgu wykraczającym poza nasz kraj, nie dziwi fakt, że rodzime firmy z branży motoryzacyjnej patentami raczej nie dysponują.
Korzystamy z rozwiązań ogólnodostępnych. Zresztą, w świecach zapłonowych trudno o rewolucje technologiczne. Co najwyżej czasem zdarzają się patenty na skład stopów użytych do wykonania elektrod.
Iskra Kielce - Robert Radosz
Nieco więcej można się dowiedzieć w rozmowach nieoficjalnych.
Jeśli Polska przystąpi do systemu jednolitego patentu UE, obawiałbym się sytuacji, w której nasza firma zainwestuje znaczne kwoty w badania, ale zostaniemy uprzedzeni przez zagranicznego konkurenta, który automatycznie uzyska patent na podobne rozwiązanie w Polsce. Wtedy nasz wysiłek zostałby zmarnowany.
- pracownik dużej firmy o całkowicie polskim kapitale
Słychać też opinie, że polscy rzecznicy patentowi w swojej pracy często pomagają polskim przedsiębiorcom i uczelniom (które zresztą zgłaszają najwięcej wniosków patentowych). Wejście do jednolitego systemu oznaczałoby, że nikt nie chroniłby interesów polskich podmiotów.
Podsumowując, z punktu widzenia polskich firm motoryzacyjnych trudno będzie odnieść korzyści z jednolitego systemu, natomiast istnieje duże ryzyko że utrudni on prowadzenie działalności gospodarczej. To prosta konsekwencja faktu, że – przynajmniej jeśli chodzi o branżę motoryzacyjną – jesteśmy raczej importerami patentów niż ich eksporterami.
Decyzja o przystąpieniu naszego kraju do systemu jednolitego patentu UE jest obecnie w rękach polskiego parlamentu.