Zdaniem ZDS, wobec spadku sprzedaży nowych samochodów, bez pomocy państwa polscy dealerzy będą zmuszeni zwolnić nawet 4 tys. pracowników (20% wszystkich zatrudnionych). Ale czy branży motoryzacyjnej naprawdę się to opłaca?
Pomysł nie jest nowy – podobne rozwiązania wprowadziły Niemcy i Słowacja podczas pierwszej fali kryzysu w latach 2008-2009. Zwłaszcza ten drugi kraj, jako bliższy nam kulturowo i poziomem ekonomicznym, może być dobrym modelem do prognozowania reakcji polskiego rynku. Na Słowacji na skorzystanie z dopłat do zakupu nowego samochodu zdecydowało się 44 tys. osób. ZDS przekonuje, że choć dopłaty do nowych samochodów pochodziłyby z budżetu państwa, to cała akcja przyniosłaby budżetowi dodatkowy dochód – środki zainwestowane w dopłaty wróciłyby od razu w formie VAT i akcyzy od zakupionych aut.
To jest sposób na szybkie zatykanie dziury w budżecie. Taka polisa na kryzys. Słowakom przed wprowadzeniem tych dopłat brakowało pieniędzy na wypłaty pensji dla nauczycieli.
prezes ZDS - Marek Konieczny
Na Słowacji jednak część pieniędzy na dopłaty dawał budżet państwa a część – importerzy samochodów. W propozycji ZDS mowa jest tymczasem tylko o jednym źródle finansowania, czyli budżecie państwa.
Słowacki system rozliczeń był zbyt skomplikowany. Dealerzy kredytowali tę dopłatę klientom, a następnie czekali na zwrot od państwa i importerów. Niektórzy przez utratę płynności finansowej stanęli na krawędzi bankructwa.
- Marek Konieczny
W Polsce miałoby to być prostsze – klient wpłaca u dealera pełną cenę za samochód, po czym dostaje zwrot z urzędu skarbowego. To rozwiązanie analogiczne do zwrotów za materiały budowlane.
Dealerzy chcieliby, by nowe prawo weszło w życie jak najszybciej – najlepiej już na początku przyszłego roku.
W ciągu kilku dni będziemy mieli gotowy projekt ustawy.
- Marek Konieczny
Sam projekt jednak nie wystarczy, trzeba znaleźć grupę posłów (w praktyce – partię), która zgłosi go jako swój. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, ugrupowania opozycyjne są przychylnie nastawione do tego projektu, ale to o niczym nie przesądza, gdyż nie mają większości parlamentarnej. Spotkania przedstawicieli ZDS ze stroną koalicyjną były dotąd wyłącznie nieformalne i zakończyły się bez rozstrzygnięcia.
Pytanie – kto, oprócz dealerów, skorzystałby na takim rozwiązaniu? „Za” jest oczywiście Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego, dla którego członków dealerzy są podstawowym kanałem dystrybucji.
Nawet nie próbuję udawać, że dopłaty pomogłyby producentom samochodów działającym w Polsce.
- Marek Konieczny
Inaczej niż w Niemczech, lwia część wyprodukowanych w naszym kraju aut trafia na eksport.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że większość dopłat zostałaby przeznaczona na zakup małych samochodów produkowanych poza naszym krajem.
dyrektor zarządzający firmy Moto-Profil i ekspert Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych. - Bogumił Papierniok
Podobnie sceptycznie o propozycji ZDS wypowiadają się recyklerzy.
To nie jest polisa, to raczej kredyt-chwilówka. Dużo kosztuje, a niczego trwale nie zmienia.
prezes Stowarzyszenia Forum Recyklingu Samochodów - Adam Małyszko
Biorąc pod uwagę, że w Polsce w sposób legalny utylizowanych jest ok. 300 tys. samochodów rocznie (a dwa razy więcej w szarej strefie) transza 30 tys. dopłat odpowiadałaby mniej więcej miesięcznemu poziomowi przerobu stacji recyklingowych.
To będzie jednorazowa akcja. Niemieccy recyklerzy zainwestowali w parkingi do przechowywania dodatkowych aut, a tymczasem dopłaty skończyły się tam po 6 tygodniach i dziś te parkingi stoją puste.
- Adam Małyszko
Przedstawiciele niezależnego rynku motoryzacyjnego (aftermarketu) także nie podzielają optymizmu dealerów.
Z naszego punktu widzenia wprowadzenie dopłat oznaczałoby, że 30 tys. potencjalnych klientów przeszłoby z warsztatów niezależnych do ASO. Dziękujemy, aftermarket poradzi sobie bez takiej pomocy. Budżet państwa ma z pewnością lepsze cele wydawania publicznych pieniędzy. Sprzedaż nowych samochodów wzrośnie, gdy kierowcy będą mieli wyższe zarobki i lepsze perspektywy utrzymania pracy.
- Bogumił Papierniok
Oddzielną kwestią jest to, czy dopłata w wysokości 7 tys. zł może zachęcić do zakupu nowego samochodu (kosztującego minimum ok. 30 tys. zł) osoby, które pozbędą się aut wartych zaledwie kilka tysięcy złotych. Wydaje się, że w ich zasięgu finansowym znajdują się raczej auta używane wyceniane na kilkanaście tysięcy złotych.
Jeśli ktoś będzie chciał oddać auto na złom, a nie będzie w stanie kupić nowego, mógłby po prostu sprzedać zaświadczenie o złomowaniu, tak jak to miało miejsce na Słowacji.
- Marek Konieczny
Takie dokumenty na Słowacji sprzedawane były w 2009 roku po ok. 150-200 euro, czyli poniżej 1000 zł.
Dziękujemy firmie Ambit za udostępnienie zdjęcia.