Elektromobilność - postęp czy ślepy zaułek? | MOTOFAKTOR

Elektromobilność - postęp czy ślepy zaułek?

Od kilku lat, głównie w UE i Ameryce Północnej, rośnie presja na elektromobilność i wyeliminowanie z motoryzacji napędu spalinowego na rzecz silników elektrycznych.
17/06/2022

Należę do tych osób, które odnoszą się sceptycznie do tego trendu. O ile jestem za tym, by np. autobusowa komunikacja miejska wykorzystywała do jazdy prąd, o tyle mam poważne obawy co do potencjalnych skutków zaniknięcia z ulic tradycyjnych pojazdów spalinowych. Trwająca aktualnie wojna w Ukrainie tylko uwypukla te zagrożenia.

 

Ale nie trzeba nawet wojny, będącej co prawda totalną skrajnością, ale z którą jednak trzeba się liczyć. Od lat jesteśmy straszeni globalnym ociepleniem i skutkami tegoż w postaci nasilających się tzw. „zjawisk pogodowych”. Faktem jest, że – także w Polsce – występują powodzie, trąby powietrzne, gwałtowne burze z gradem czy śnieżyce, które potrafią sparaliżować normalne funkcjonowanie społeczności.

 

Jedną z pierwszych ofiar takich kataklizmów jest najczęściej infrastruktura energetyczna. W rezultacie na wiele godzin (lub dni) pozbawieni jesteśmy prądu. O ile – do tej pory – największym nieszczęściem z tego powodu mogło być w naszych domach rozmrożenie się lodówki i zepsucie żywności, teraz dojdzie niebezpieczeństwo unieruchomienia naszych samochodów…

 

Przyjmijmy założenie, że jest rok 2030 i na skutek unijnych dyrektyw po europejskich drogach nie mogą poruszać się samochody spalinowe i takich po prostu już nie ma. Tym samym zanikły także pojazdy napędzane gazem. Spotkać je można jedynie w muzeach, tuż obok budzących zaciekawienie u dzieci, dystrybutorów paliwowych. Natomiast na stacjach Shella, Orlenu, Total czy BP stoją szeregi różnego typu elektrycznych ładowarek.

 

I teraz nadchodzi kataklizm, niewielki. Ot, lokalna trąba powietrzna, która powala linię wysokiego napięcia pozbawiając prądu na kilka dni ze trzy-cztery powiaty. I cóż się dzieje? Zamiera życie. Sklepy są zamknięte, bo nie działają kasy, a i tak nie można dowieźć towaru elektrycznym dostawczakiem. Nie kursują autobusy, samochody osobowe także szybko tracą swą użyteczność. Nie działają biura, szkoły, zakłady przemysłowe także uzależnione od prądu. Rolnicy wstrzymali prace polowe, chociaż jest szczyt sezonu na takie czynności. Jedynie w szpitalach uruchamiane są dieslowskie generatory (unijne dyrektywy pozwoliły jeszcze czasowo na posiadanie takich w rezerwie). Niestety, dziesiątki tysięcy paneli fotowoltaicznych teoretycznie wytwarza w ciągu dnia prąd, ale ze względów technicznych nie trafia on do sieci energetycznej (gdy „elektrownia” wyłącza prąd systemy fotowoltaiczne automatycznie wstrzymują dostarczanie prądu do sieci, nawet na własny użytek). Krótko pisząc, jest – co prawda lokalny – ale jednak kłopot.

 

Pamiętam dobrze czasy stano wojennego i tzw. kartki, także na paliwo. Limity nie były duże, ale i tak w każdym garażu czy blokowej piwnicy każdy chyba właściciel auta trzymał co najmniej jeden kanister paliwa. Tak na wszelki wypadek…

24 lutego rozpoczęła się zbrojna agresja Rosji na Ukrainę. Rosjanie od pierwszych godzin ataku nie ograniczyli się do celów wojskowych, ale bombardowali także osiedla mieszkaniowe, szpitale, dworce, węzły komunikacyjne, elektrownie. Niemal natychmiast zaczęły się w tych regionach kłopoty z dostawami prądu. Jednocześnie rozpoczął się masowy exodus ukraińskiej ludności. Ku granicy – głównie polskiej – ruszyły dziesiątki tysięcy samochodów wywożąc w bezpieczne miejsce setki tysięcy ludzi…

 

Wyobraźmy sobie, że mamy ten umowny rok 2030 i także w Ukrainie są wyłącznie samochody elektryczne z zasięgiem 200-300 kilometrów bez możliwości „zatankowania” po drodze… Jak daleko uda im się uciec? Jak zorganizować konwój humanitarny dla osób, które nie zdołały lub nie mogły opuścić swojego miasta? Jak dowieźć im żywność i leki? Jak wywieźć rannych?

 

Oczywiście, można stwierdzić, że przecież wojsko nie przestawi się na „elektromobilność” i czołgi, wozy opancerzone oraz zwykłe ciężarówki pozostaną jeszcze przez długie lata z napędem spalinowym. No tak, ale to sprzęt w pierwszej kolejności służący żołnierzom do walki. Nikt nie będzie czołami dowoził chleba z piekarni, ani ewakuował cywilów… Liczba ciężarówek także jest ograniczona.

 

Nie jestem pewien, czy trwająca wojna nieco ostudzi parcie na szybkie wyeliminowanie napędu spalinowego w motoryzacji. Wręcz odwrotnie. Embargo na rosyjską ropę może być nawet dodatkowym argumentem za silnikiem elektrycznym. Ale czy nie wkładamy jednocześnie nogi w potrzask, który może się kiedyś zatrzaśnie? Może nigdy się to nie stanie, ale wykluczyć także tego nie można.

 

Więcej w magazynie „iAuto”TUTAJ

Zapisz się na newsletter główny

Chcę otrzymywać wiadomości e-mail (W każdej chwili możesz zrezygnować z subskrybcji).

 

To był tydzień!

Chcę otrzymywać wiadomości e-mail (W każdej chwili możesz zrezygnować z subskrybcji).

 

Strefa Ciężka

Chcę otrzymywać wiadomości e-mail (W każdej chwili możesz zrezygnować z subskrybcji).

 

Subscribe to our newsletter

Send me your newsletter (you can unsubscribe at any time).