6,5 tys. zwykłych stacji ładowania oraz ponad 300 stacji szybkiego ładowania do 2020 r. czy 1 mln samochodów elektrycznych na polskich drogach – m.in. takie cele wyznaczył sobie polski rząd, aby upowszechnić elektromobilność nad Wisłą i w celu implementacji przez Polskę Dyrektywy 2014/94/UE. Czy da się to zrobić?
Od momentu jak rząd zaczął brać na poważnie upowszechnianie elektromobilności na terenie Polski, eksperci podchodzili bardzo sceptycznie, co do tego jak szybko ma być to zrobione. Uwagę zwracali m.in. na brak infrastruktury, ośrodków badających e-mobilność, czy fabryk komponentów EV jak i wysokie koszty samego zakupu samochodu elektrycznego dla przeciętnego kierowcy. Co roku w Polsce systematycznie rośnie liczba posiadaczy samochodów z napędem hybrydowym jak i elektrycznym, ale żeby dogonić czołówkę europejską jak i światową potrzeba jeszcze wiele działań.
Lekarstwem na te i inne braki miała się stać ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych, która przewidywała m.in. obowiązek posiadania do 2025 r. 50 proc. pojazdów elektrycznych we flotach rządowych, organów centralnych. Podobny zapis zaproponowano w odniesieniu do jednostek samorządu terytorialnego z wyłączeniem gmin i powiatów, których liczba mieszkańców nie przekracza 50 tys. mieszkańców (odpowiednio 30%). Pod koniec roku 2017 Ministerstwo Energii przedłożyło projekt ustawy po konsultacjach społecznych Radzie Ministrów. Niedługo potem rząd projekt uchwalił i skierował do prac w parlamencie. Był on procedowany w ekspresowym tempie, ponieważ już w lipcu 2017 r. KE zaczęła upominać polski parlament o wprowadzenie stosownej ustawy grożąc sprawą w unijnym Trybunale Sprawiedliwości za niewywiązywanie się z wykonania dyrektywy 2014/94/UE. W połowie stycznia 2018 r. projekt został przyjęty przez Sejm bez poprawek i 2 dni później był przyjmowany przez Senat. O błędach w projekcie wypowiadali się m.in. przedstawiciele PSPA. 5 lutego 2018 r. ustawa została podpisana przez prezydenta i do dziś stopniowo realizowane są zawarte w niej zapisy.
Do szybkiego procedowania ustaw w tej kadencji parlamentu zdążyliśmy już przywyknąć, wiedząc przy tym, że takie postępowanie sprzyja wielu lukom w zapisach. Nie inaczej było w przypadku ustawy o elektromobilności, którą przyjęto z wieloma błędami. Na początek jednak przypomnijmy, co zakłada jej ostateczna wersja, która od miesięcy jest realizowana:
Na błędy w jej zapisach zwracali uwagę eksperci PSPA, którzy za szkodliwe uznali m.in.:
Wyraźnie widać, że ustawa zawiera ułatwienia jak i utrudnienia do realizacji celu. Jakie do tej pory podjęto działania przy wdrażaniu jej w życie?
W lutym ubiegłego roku do konsultacji społecznych trafił projekt rozporządzenia o specjalnych nalepkach do oznaczania pojazdów zasilanych paliwami alternatywnymi. Mają one stanowić punkt przejściowy przed wprowadzeniem specjalnych tablic rejestracyjnych dla pojazdów napędzanych paliwami alternatywnymi, które mają się pojawić na początku przyszłego roku i wyróżniać pojazdy, którym wolno się poruszać po strefach czystego transportu.
Pod koniec marca 2018 r. na stronie Rządowego Centrum Legislacji pojawił się projekt przedstawiający znaki drogowe pionowe wyznaczające granice stref czystego transportu, który niedługo potem został przyjęty. Pierwsza taka strefa jest już testowana w Krakowie od 5 stycznia br.
Do realizowania założeń ustawy o elektromobilności potrzeba dużo pieniędzy. Z tego tytułu w połowie roku 2018 sejm uchwalił również ustawę wprowadzającą opłatę emisyjną podnoszącą ceny paliw na polskich stacjach o 8gr/1l paliwa. Jak wynika z zapisów tej ustawy pieniądze pozyskane z tej opłaty trafiają na poczet Funduszu Niskoemisyjnego Transportu (FNT), który ma wspierać rozwój rynku i infrastruktury paliw alternatywnych i w bieżącym roku zebrać 340 mln zł. Natomiast w ciągu 10 lat przychody FNT mają wynieść 6,75 mld zł.
Do dotychczasowych działań polskich władz dla Motofaktor.pl odniósł się Maciej Pertyński:
Z tego, co wiem to w Warszawie jest w tej chwili awantura odnośnie udostępnienia samochodom elektrycznym czy hybrydowym buspasów, a także niepłacenia za parkowanie w strefach płatnego parkowania. Ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych to jest coś co powstało w oderwaniu od rzeczywistości, od tego co mają do powiedzenia ludzie, któzy znają się na motoryzacji, energetyce itd. Elektromobilność to jest coś co zaczyna się od tworzenia warunków do jej zaistnienia, a są to chociażby możliwości ładowania akumulatorów. Jeżeli w całej Warszawie, czysto teoretycznie, publicznych miejsc do ładowania akumulatorów samochodów elektrycznych jest może 15 z czego 2 to szybkie ładowarki, to o czym my mówimy? Lotos dopiero teraz zaczyna instalować na swoich stacjach paliwowych na głównych trasach ładowarki. Ale to nie są szybkie ładowarki. Ustawa o elektromobilności i paliwach alternatywnych przeiduje, że będą elektryczne autobusy. Oczywiście, proszę bardzo, ale to nie ma nic wspólnego z upowszechnianiem zelektryfikowanej motoryzacji. Kto i po co miałby sobie kupować samochód elektryczny, jeżeli jedyną możliwością naprawdę niezależnego ładowania jest to, że postawi się sobie dom i zażyczy, żeby w tym domu postawiono szybką ładowarkę. Gdzie indziej nie ma szans ładować samochodu. Jak odbieram w centrum Warszawy samochód elektryczny, to zanim dojadę do siebie do domu, to mam już połowę prądu zuąytą, a w Piasecznie mimo, że są ogromni dealerzy znanych marek to nie ma żadnej ładowarki. Poza ładowarką publiczną pod dyskontem, gdzie ładuje się zawsze dyrektor tego sklepu. Żeby zbudować sieć ładowarek trzeba najpierw zbudować nową sieć energetyczną. Te ładowarki nie są darmowe, ktoś je musi postawić i musi się to spinać finansowo. Jeżeli się rzuca takie hasło (wizja rządu opisana na początku artykułu - przyp. red.), to należy również skierować odpowiednie polecenia do odpowiednich ministerstw i dać na to pieniądze. Nic z tego nie zrobiono.
dziennikarz motoryzacyjny - Maciej Pertyński
W ostatnim czasie okazało się również, że wdrożenie zapisu o liczbie elektrycznych autobusów może być utrudnione. Ponad 80 największych miast w Polsce poprosiło o wykonanie ekspertyz opłacalności zakupu autobusów zeroemisyjnych, czego wymagały od nich zapisy ustawy o elektromobilności i paliw alternatywnych. Ich wyniki w niektórych przypadkach były zaskakujące, bowiem wykazały, że bardziej opłacalny i ekologiczny jest zakup autobusów z nowoczesnym silnikiem Diesla zamiast elektryka. Wykazały to m.in. ekspertyzy sporządzone dla Gdańska, Szczecina i Częstochowy. Wiąże się z tym kwestia kosztów wyprodukowania energii, jak i źródło tej energii, którym jest elektrownia węglowa. Inaczej sytuacja wygląda przykładowo w Zielonej Górze, Jaworznie czy Warszawie, gdzie lokalne samorządy stawiają na autobusy elektrycznie i jest to dla nich opłacalne. Uzyskane dofinansowania jak i mniejsze koszty serwisowania również odgrywają tu rolę. Wychodzi więc na to, że w pojedynczych przypadkach może być tak, że zakup autobusu z napędem alternatywnym będzie mniej opłacalny i mniej ekologiczny od tego z napędem konwencjonalnym najnowszej generacji.
Elektromobilność z każdym rokiem powszechnieje na świecie i to się nie zmieni. Obecność Polski w UE wymaga na nas również szybkiego przystosowywania się do nowych warunków. Jak nam idzie? Na pewno nie stoimy w miejscu, ale podejmowane kroki również nie wyglądają do końca zachęcająco. Wejście polskiego samochodu elektrycznego do produkcji przeciąga się w czasie, co działa na naszą szkodę. Podobnie wygląda kwestia regulacji prawnych, wchodzą „na ostatnią chwilę” i z błędami, które mogą spowolnić naszą pogoń w dominacji na rynku elektromobilności. Najnowsze dane ACEA jasno pokazują ile tracimy do europejskich liderów w tej kwestii.
Plusem jest to, że zagraniczne koncerny decydują się produkować komponenty do EV czy też je sprzedawać i naprawiać na terenie Polski jak LG Chem, Mercedes-Benz, Korea Electric Terminal czy Tesla. Pomaga to polskiej motobranży w przystosowaniu się do nowych trendów w motoryzacji, ale wciąż nie stawia nas w czołówce propagatorów e-mobilności. Polscy kierowcy również coraz chętniej przesiadają się na pojazdy z napędami alternatywnymi.
Warto pamiętać, że zwiększenie zaangażowania Polski w elektromobilność jak i w ogóle mobilność opartą na paliwach alternatywnych poza korzyściami środowiskowymi może przynieść również gospodarcze, o czym wspominał m.in. Piotr Zaremba. Czy będzie lepiej? Czas pokaże, ale w tej chwili po blisko 3 latach nie widać bardzo wyraźnego postępu w tej materii, co może potem nam zaszkodzić, jeśli nie będzie poprawy.