Każde towarzystwo ubezpieczeniowe musi przestrzegać zasad określonych w Ustawie o ubezpieczeniach obowiązkowych i wytycznych Komisji Nadzoru Finansowego. Podstawową zasadą jest tu konieczność ustalania stawek OC ppm na takim poziomie, aby ubezpieczyciel nie dokładał do obsługi OC. W praktyce KNF interweniuje dopiero wtedy, gdy zysk techniczny jednego lub kilku towarzystw spada poniżej określonego, alarmującego poziomu.
Wynik techniczny to jednak tylko jedna strona medalu, gdyż poprzez zarządzanie rezerwami utworzonymi w przeszłości zakłady ubezpieczeniowe mogą częściowo ukrywać fakt, że już dzisiaj koszt ryzyka jest wyższy niż oferowane kierowcom składki. Według raportu UOKiK sporządzonego po podwyżkach z 2016 r., zanim odnotowano działania nadzoru zmierzające do unormowania sytuacji, ubezpieczyciele przez ponad rok znajdowali się pod kreską.
Pomarańczowa pionowa linia na powyższym wykresie wskazuje, kiedy składka przypisana brutto (czyli składka należna ubezpieczycielom) zrównała się z kosztami obsługi OC ppm. To wtedy towarzystwa przestały zarabiać na obowiązkowym ubezpieczeniu komunikacyjnym. Miało to miejsce na początku 2014 r., a już na jego końcu ubezpieczyciele zaczęli dopłacać do kosztów prowadzenia swojego biznesu. Obszar zaznaczony na szaro wskazuje okres, w którym składka przypisana brutto była niższa niż wypłaty odszkodowań i koszty.
Pionowa czerwona linia oznacza z kolei moment, w którym KNF przekazał zakładom ubezpieczeń swoje stanowisko w sprawie adekwatności składek w ubezpieczeniach komunikacyjnych. Tym samym przez 1,5 roku towarzystwa prowadziły niedochodową działalność w sektorze obowiązkowych ubezpieczeń komunikacyjnych.
Uwagi KNF dotyczyły m.in.:
Dopiero po wydanym stanowisku KNF można było zauważyć wzrost wpływów ze składki, która osiągnęła bezpieczny poziom w drugim kwartale 2016 r.
Zgodnie z prawidłami ekonomii, jeśli koszty produkcji rosną, to cena produktu też powinna rosnąć. A nie da się ukryć, że koszty obsługi obowiązkowego ubezpieczenia OC ppm w Polsce w ciągu ostatnich kilku lat urosły w sposób znaczący.
Wzrost cen aut. Według danych IBRM Samar katalogowa cena samochodów nowych w 2022 r. wzrosła o 14%. Jeśli dodać do tego inflację i wzrost stóp procentowych, można założyć, że łączna cena pojazdów wzrosła o 24%.
Wzrost wynagrodzeń. Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w 2019 r. wynosiło 5167,98 zł. W 2021 r. było to 5889,84 zł, a według danych za I kwartał 2022 r. jest to już 6235,22 zł. To wzrost o 20,6% względem 2019 r. Tymczasem wynagrodzenia wszystkich osób zaangażowanych w proces likwidacji szkody są jedną z istotnych składowych kosztów obsługi OC ppm. Nie od dziś wiadomo też, że, by zgłosisz szkodę, kierowca musi odczekać swoje na infolinii. Wiązać się to może z niewystarczającą obsadą zespołów call center.
Dodajmy do tego podwyżki cen paliw, gazu, prądu, przerwane łańcuchy dostaw w przemyśle motoryzacyjnym i inflację. To przekłada się na wyższe koszty warsztatów naprawczych – czy to prywatnych, czy też autoryzowanych. Od 2019 do 2021 r. średni koszt naprawy pojazdu wzrósł o prawie 20%.
Jednocześnie, według Polskiej Izby Ubezpieczeń, rośnie popularność napraw bezgotówkowych, w ASO, spowodowanych wypadkami komunikacyjnymi. Poszkodowani coraz częściej decydują się na naprawę w warsztacie, rezygnując z wariantu kosztorysowego. Wolą naprawiony samochód niż gotówkę.
Wszystko to, nawet po uwzględnieniu spadku częstotliwości szkód w okresie pandemii, składa się na znaczący wzrost kosztów likwidacji szkód komunikacyjnych.
Średnia wartości szkody w OC ppm, według danych PIU, w 2019 r. wynosiła 7395 zł. W pierwszym kwartale 2022 r. było to już 8484 zł, co oznacza skok o 14,7 %. Zdaniem Izby, to właśnie dynamiczny wzrost średniej wartości szkody przy spadających cenach OC ppm odpowiada w największym stopniu za kryzysowe sytuacje na rynku ubezpieczeń komunikacyjnych. Tymczasem od 2017 r. ceny OC regularnie spadają.
Rolą porównywarki ubezpieczeń jest transparentne przedstawienie ofert klientowi. Zarówno pod względem cenowym, jak i zakresu oraz jakości produktu. Dlatego, z naszego punktu widzenia, niezwykle istotne jest, aby na rynku były dostępne ubezpieczenia pozwalające konsumentom sprawnie naprawić pojazd oraz by cały proces likwidacji szkody przebiegał bez zbędnych trudności – zwraca uwagę Tomasz Masajło, prezes zarządu rankomat.pl.
Wiemy już, że poszkodowani coraz częściej decydują się na naprawę w warsztacie zamiast wariantu kosztorysowego. Skutkiem tego uwaga towarzystw ubezpieczeniowych zwróciła się właśnie w stronę warsztatów.
Coraz częściej słyszy się w mediach o sporze ubezpieczycieli z serwisami samochodowymi. Firmy ubezpieczeniowe weryfikują, czy też kwestionują kosztorysy przychodzące z warsztatów oraz starają się narzucić własne stawki za roboczogodzinę, które, zdaniem przedstawicieli warsztatów naprawczych, są nieadekwatne do realnych kosztów. Stawia to serwisy przed wyborem – stracić dużego klienta czy ryzykować naprawę po kosztach, a czasami nawet poniżej stawki rynkowej.
Z tego powodu z jednej strony mamy dziś warsztaty samochodowe alarmujące, że ubezpieczyciele zaniżają stawki. Z drugiej zaś ubezpieczycieli argumentujących, że to właśnie warsztaty zawyżają swoje wyceny. W okolicznościach drożejącej robocizny, wzrostu cen części oraz usług takich jak elektryczność czy gaz, a także niższych stawek za roboczogodzinę oferowanych warsztatom przez ubezpieczycieli, trudno spodziewać się, żeby w tej sytuacji nie ucierpiała jakość obsługi klienta i wykonanych napraw.
Z podobnymi napięciami mamy do czynienia w przypadku rynku wynajmu aut zastępczych. Czego potwierdzeniem jest wszczęcie przez UOKiK postępowania wyjaśniającego dotyczącego czterech towarzystw ubezpieczeniowych – Allianz, Compensa, Link4 i Generali – które mogły dopuszczać się naruszeń w kwestii zwrotu kosztów wynajmu aut zastępczych.
Optymalizacja kosztów nie pomaga. “Dziennik Gazeta Prawna” dotarł niedawno do raportu Deloitte, jednej z największych firm audytorskich na świecie, przygotowanego dla Polskiej Izby Ubezpieczeń. Wynika z niego, że pandemia uratowała branżę ubezpieczeniową przed poważnymi problemami finansowymi. Gdyby nie wirus i mniejszy ruch na drogach, wynik techniczny sektora ubezpieczeń znalazłby się 1,6 mld pod kreską. Według Deloitte, w 2024 r. ta strata może wynieść 3,4 mld zł, czyli tyle, ile wynosił zysk całej branży ubezpieczeniowej w latach 2017 – 2022.
Konkurencja na rynku jest zawsze pożądana, ale nie powinna odbywać się poprzez zaniżanie cen. Dlatego wątpliwości budzi to, że składki tak bardzo spadły w ostatnich latach, przy rosnących kosztach naprawy i spodziewanych dalszych wzrostach kosztów wynikających z bieżącej sytuacji gospodarczej – sygnalizował ostatnio Krystian Wiercioch, wiceprzewodniczący KNF w wywiadzie dla businessinsider.pl.
Ubezpieczyciele nie powinni obniżać cen ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów, lecz raczej je podnieść, tak aby były one wystarczające na pokrycie kosztów odszkodowań na podstawie przyszłych cen, czyli wyższych niż dzisiaj – zwracał uwagę Wiercioch.
Czy mamy więc już teraz do czynienia z sytuacją, w której firmy ubezpieczeniowe dokładają nawet kilkaset złotych, tylko po to, żeby przyciągnąć klienta, a potem zaproponować mu np. ubezpieczenie domu lub zarobić na nim dopiero, gdy ceny OC ppm wzrosną? Tego typu działanie stałoby w sprzeczności z prawem ubezpieczeniowym oraz wytycznymi KNF, która nakazuje, żeby ubezpieczyciele realistycznie wyceniali ryzyko i proponowali klientowi składkę OC ppm pozwalającą pokryć jego koszty.
Jak zwykle w tego typu sytuacjach stratny okazać się może przede wszystkim przeciętny Kowalski. Jakość obsługi klienta i procesu likwidacji szkody może pozostawiać wiele do życzenia, a nierealistyczna wycena ryzyka w połączeniu z czynnikami ekonomicznymi może sprawić, że wzrost oferowanych cen OC ppm będzie niezwykle gwałtowny i trudny do wytłumaczenia.
Stąd też coraz częściej pojawiające się głosy, że towarzystwa ubezpieczeniowe powinny stopniowo podnosić składki OC ppm, aby ich wysokość trwale znajdowała się na bezpiecznym poziomie i była związana z zachodzącymi w gospodarce zjawiskami. Dzięki temu ich wartość będzie łatwiejsza do zrozumienia dla większej grupy kierowców.
W opublikowanym po I kwartale 2022 r. Biuletynie Informacyjnym Ośrodka Informacji UFG możemy przeczytać, że wypłaty z ubezpieczeń komunikacyjnych wyniosły 3,54 mld zł. To o ok. 240 mln zł więcej niż w analogicznym okresie zeszłego roku. W tym 2,0448 mld to wypłaty z OC ppm. To o 150 milionów złotych więcej niż w I kwartale 2021 r.
Jeżeli tendencja się utrzyma, w tym roku ubezpieczyciele wypłacą o 600 milionów złotych odszkodowań z OC ppm komunikacyjnego więcej niż przed rokiem.
Zmiany obrazuje poniższy wykres. Widać na nim wyraźnie, że od 2014 r. stale rośnie wysokość wypłat nieosobowych (za szkody w majątku) z OC ppm. Szkody osobowe (uszczerbek na zdrowiu) pozostają na względnie równym poziomie, ale łączna suma wypłat rośnie.
Jednocześnie częstość szkód w ubezpieczeniu OC ppm komunikacyjnym spadła – na każdych 100 polis z trzech jest wypłacane odszkodowanie. Przed rokiem częstość szkód wynosiła 0,36, a więc była o 0,06 wyższa. Wynika z tego, że aktualnie szkód jest nieco mniej, ale ich łączny koszt jest wyższy. Tym samym choć ubezpieczyciele rzadziej wypłacają odszkodowania, to sumarycznie płacą za nie więcej niż przed rokiem.
Koszty obsługi polis OC ppm rosną, jednak wpływy z OC ppm za nimi nie nadążają. Ubezpieczyciele walczą z warsztatami o każdą złotówkę i starają się ograniczać koszty wewnętrzne, co wpływa na jakość napraw i procesu likwidacji szkód. Gdyby nie pandemia, firmy ubezpieczeniowe byłyby już dzisiaj 1,6 mld zł pod kreską, a jeśli sytuacja się nie zmieni, już wkrótce deficyt w kasach zakładów ubezpieczeń może sięgnąć 3,4 mld zł. To groźna sytuacja dla całego polskiego rynku ubezpieczeniowego. W łagodnym scenariuszu może skutkować nagłymi podwyżkami, jak w 2016 r., a w najgorszym razie – bankructwem któregoś ubezpieczyciela.
Źródło: rankomat.pl