W czwartek 25 czerwca na moście Grota-Roweckiego w warszawie doszło do wypadku autobusu warszawskiej komunikacji miejskiej, który spadł z wiaduktu. W wyniku zdarzenia poszkodowane są 22 osoby, 19 z nich hospitalizowano. Jedna osoba nie żyje. W piątek 26 czerwca warszawska prokuratura poinformowała, że kierowca autobusu był pod wpływem amfetaminy i postawiła mu zarzuty.
Mężczyzna usłyszał m.in. zarzut sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, w wyniku której doszło do zgonu jednej z pasażerek, a także ciężkich obrażeń u czterech innych osób.
rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie - Mirosława Chyr
Prokuratura postawiła kierowcy także zarzut posiadania substancji psychotropowej w postaci amfetaminy, która została znaleziona w kabinie kierowcy, w kokpicie pod portfelem z dokumentami. Analiza toksykologiczna wykazała wysokie stężenie amfetaminy w organizmie kierowcy – 371 nanogramów na mililitr. Kierowcy grozi do 15 lat więzienia.
Jak informuje prokuratura, z wyjaśnień kierowcy wynika, że „urwał mu się film”, pamięta tylko, że pomagał wyprowadzić jedną z pasażerek autobusu”. Z informacji prokuratury wynika, że kierowca był w okresie od listopada 2014 roku do maja 2018 roku 13 razy karany za wykroczenia w ruchu drogowym dotyczące przekroczenia prędkości i niestosowania się do znaków i sygnałów drogowych.
TVN Warszawa podaje, że cztery lata temu mężczyźnie odebrano prawo jazdy – przekroczył wtedy dozwoloną liczbę punktów karnych. Gdy odzyskał prawo jazdy, zatrudnił się w firmie świadczącej usługi transportowe dla Warszawy. Joanna Parzniewska, rzeczniczka prasowa Arriva Bus Transport Polska, przewoźnika, dla którego pracował kierowca, powiedziała, że to dla firmy szok. Poinformowała także, że kierowca przedstawił zaświadczanie o niekaralności.
Inspekcja Transportu Drogowego już prowadzi kontrolę w przedsiębiorstwie, które zatrudniało kierowcę i zapowiada kontrole autobusów komunikacji miejskiej.
Zdjęcie: Straż Miejska M.st. Warszawy