Jak informuje Reuters, japońskie ministerstwo transportu, nakazało koncernom Toyota, Mazda i Yamaha wstrzymanie dostaw części pojazdów. Najnowsze doniesienia pojawiły się po tym, jak pod koniec stycznia ministerstwo zwróciło się do producentów samochodów o zbadanie wniosków o certyfikację w następstwie skandalu z testami bezpieczeństwa w samochodzie Toyota Daihatsu.
Toyota potwierdziła, że do nieprawidłowości doszło podczas sześciu różnych testów przeprowadzonych w latach 2014, 2015 i 2020. Pojazdy, których dotyczył problem to Corolla Fielder, Corolla Axio i Yaris Cross oraz wycofane z produkcji cztery popularne modele, w tym jeden marki Lexus. Toyota poinformowała, że siedem modeli otrzymało niewłaściwe oznaczenie typu niezbędnego do masowej produkcji, co obejmuje 1,7 mln pojazdów wyprodukowanych od 2014 roku do kwietnia br.
W jednym z testów koncern zmierzył uszkodzenia powstałe w wyniku kolizji po jednej stronie maski samochodu, choć było to wymagane po obu stronach. Toyota oświadczyła, że nadal bada kwestie związane z efektywnością paliwową i emisją spalin pojazdów i zamierza zakończyć to dochodzenie do końca czerwca.
Z kolei Mazda zawiesiła dostawy modeli Roadster RF i hatchbacka Mazda 2 po stwierdzeniu, że pracownicy zmodyfikowali wyniki testów oprogramowania sterującego silnikiem. Ustalono też, że testy zderzeniowe modeli Atenza i Axela, które nie są już produkowane, zostały sfałszowane poprzez wykorzystanie timera do wyzwalania poduszek powietrznych podczas niektórych testów zderzenia czołowego, zamiast czujnika pokładowego w celu wykrycia uderzenia.
Yamaha poinformowała, że wstrzymała dostawy motocykla sportowego, a Honda wykryła nieprawidłowości w testach hałasu i mocy prowadzonych w okresie ponad ośmiu lat do października 2017 r. w około dwudziestu modelach, które nie są już produkowane.
Przypomnijmy, że w 2015 roku wybuchła afera Dieselgate. Koncern Volkswagen stosował w samochodach Volkswagen, Audi, SEAT i Skoda produkowanych po 2008 r. oprogramowanie do sterowania silnikiem EA 189 EU 5. W warunkach testowych pozwalało ono zaniżać wartość emisji tlenków azotu. Oprogramowanie rozpoznawało, że samochód znajduje się na stanowisku kontrolnym i obniżało emisję tlenków azotu. Podczas normalnej jazdy była ona wyższa. Wartości te znacznie odbiegały od tych deklarowanych konsumentom w materiałach reklamowych i w dokumentach homologacyjnych. Łącznie na świecie sprawa dotyczy około 13 milionów samochodów.
Źródło: Reuters
Chcesz być na bieżąco z naszymi informacjami?