Jeszcze nie tak dawno za olej o bardzo niskiej lepkości uchodził SAE 5W-30 czy 0W-30, dziś nie jest niczym nadzwyczajnym olej 5W-20 czy 0W-20, a są już samochody, gdzie stosowany jest SAE 0W-16. Ogromną zaletą takich olejów jest ich energooszczędność, bo jednym z celów wprowadzania takich środków smarnych jest obniżenie zużycia paliwa, a co za tym idzie, także emisji CO2.
Stosowanie olejów o niskiej lepkości ma wiele zalet.
Środki smarne o klasie lepkości SAE 0W-20 czy 0W-16 charakteryzują się bardzo dobrą pompowalnością w niskich temperaturach, dzięki czemu olej szybciej trafia do newralgicznych miejsc w silniku tuż po rozruchu. A to oznacza lepszą ochronę przed zużyciem. W wysokiej temperaturze, czyli podczas normalnej pracy silnika, syntetyczne oleje o niskiej lepkości sprawiają, że mniej mocy silnika traci się na pokonanie oporów wewnętrznych. A to oznacza nie tylko lepsze smarowanie i ochronę przed zużyciem silnika, lecz także energooszczędność, czyli zmniejszenie zużycia paliwa w porównaniu do olejów o wyższych lepkościach, jak np. 10W-40.
doradca techniczny w firmie Petronas Lubricants International w Polsce - Magdalena Szczepańska
Różnica może sięgnąć nawet kilku procent, co w sytuacji walki o każdy gram emisji CO2 jest dla producentów samochodów nie jest nie bez znaczenia. Kolejnym plusem olejów o niskiej klasie lepkości jest możliwość łatwego rozruchu silnika, nawet w bardzo niskich temperaturach, nawet do -40°C w przypadku klasy SAE 0W.
Nowoczesne silniki benzynowe mają najczęściej niewielką pojemność i – by zachować moc na odpowiednim poziomie – doładowanie. To oznacza z reguły niewielką ilość oleju w misce olejowej i szybkie jego nagrzewanie. A przy wzroście temperatury spada lepkość, co w skrajnym przypadku może doprowadzić do zerwania filmu olejowego i przyspieszone zużycie podzespołów silnika.
By tak się nie działo, niezbędne są dodatki uszlachetniające. I to one w największej mierze odpowiadają za unikatowe właściwości oleju. W niektórych olejach stosowanych jest nawet kilka pakietów dodatków, a każdy z nich odpowiada za inną cechę oleju. Zadaniem jednych jest ochrona silnika przed zużyciem, innych – rozpraszanie sadzy, zwiększenie odporności na utlenianie, kontrola lepkości, obniżenie temperatury płynięcia czy utrzymywanie silnika w czystości.
Pakiety dodatków w olejach Petronas Syntium, są testowane w najbardziej ekstremalnych warunkach, jakie tylko można sobie wyobrazić – w silnikach bolidów Formuły 1 zespołu Mercedes-AMG Petronas Motorsport. Olej nie ma tam lekkiego życia – w niewielkim silniku (pojemność skokowa to 1,6 l, a miski – zaledwie ok. 3 litrów) musi wytrzymać obroty sięgające nawet 15 tys./min. Oczywiście to, jaki olej jest stosowany w bolidach Lewisa Hamiltona czy Valtteriego Bottasa, jest ściśle strzeżoną tajemnicą.
Niezwykle ważną cechą olejów o niskiej lepkości jest ochrona przed zjawiskiem LSPI, czyli przedwczesnym zapłonem mieszanki przy niskiej prędkości obrotowej silnika. Objawia się ono charakterystycznym stukiem i ma wpływ na trwałość podzespołów silnika. Firma Petronas zleciła niezależny test, w którym porównano oleje Syntium 7000 0W-30, 0W-20 i 0W-16 z konwencjonalnym olejem silnikowym.
Test ten dowiódł on, że oleje Syntium 7000 skutecznie ograniczają zjawisko występowania spalania stukowego przy niskiej prędkości obrotowej silnika. W teście tym, w silniku smarowanym konwencjonalnym olejem odnotowano 12 incydentów spalania LSPI, podczas gdy na oleju Syntium 7000 0W-30 – zaledwie 5 incydentów, a na niższych lepkościach (0W-20 i 0W-16) – jedynie 4.
Inny test wykazał, że olej Petronas Syntium 7000 0W-20 doskonale chroni silnik przed zużyciem – norma przewiduje zużycie wałka rozrządu podczas testu do maksymalnie 90 mikrometrów, podczas gdy na oleju Petronas wyniosło zaledwie 14 mikrometrów, czyli sześciokrotnie mniej.
Źródło: Petronas