Jednym z haseł, które najczęściej są wpisywane do wyszukiwarek portali ogłoszeniowych jest słowo „bezwypadkowy”. Nie ma nic dziwnego w tym, że chcemy kupować używane auta w idealnym stanie, które nie mają na swoim koncie żadnego wypadku. Rodzi to dwie rynkowe konsekwencje. Po pierwsze, jesteśmy gotowi zapłacić za taki samochód nieco więcej niż jego średnia wartość rynkowa. Po drugie – samochody z transparentną historią, w której widnieje dokumentacja naprawy są odsuwane na dalszy plan lub całkowicie pomijane i czekają na nabywców miesiącami.
Niestety takie – jak najbardziej uzasadnione – podejście do sprawy zachęca wręcz do działania oszustów, którzy chcą na tych oczekiwaniach rynku dodatkowo zarobić. Słowo „bezwypadkowy” pojawia się zatem w dużej liczbie ogłoszeń i jest niestety jedynie hasłem bez pokrycia, które przyciąga klientów. Nieuczciwi sprzedawcy liczą na to, że jeśli samochód został dobrze lub…. sprytnie naprawiony, to nabywca się nie zorientuje. A jeśli coś wzbudzi jego wątpliwość, zawsze można iść w zaparte, tłumacząc się, że „ja, sprzedawca nie miałem tym autem żadnego wypadku” lub, że „uszkodzenie maski czy błotnika to nie jest wypadek, tylko drobna stłuczka, więc określenie – bezwypadkowy – jest jak najbardziej uczciwe”.
Jednym z podstawowych działań carVertical jest demaskowanie takich przypadków i przeciwdziałanie rynkowym patologiom. Należy jednak zaznaczyć, że carVertical nie dyskwalifikuje samochodów po naprawach blacharsko-lakierniczych. Zadaniem systemu jest prezentowanie prawdziwej przeszłości samochodu, aby uchronić kupujących przed przepłacaniem. Chodzi o uczciwe wycenianie samochodów z transparentną historią i walkę z oszustami, którzy zarabiają ukrywając niewygodne fakty. Prawidłowo naprawione samochody jak najbardziej nadają się przecież do jazdy, ale nie powinny kosztować tyle, ile auta z krystalicznie czystą przeszłością.
Wielu kierowców panicznie boi się naprawianych aut, nie starając się nawet sprawdzić jaki był ich zakres i jak były naprawiane. Raporty carVertical bardzo często ujawniają takie istotne szczegóły. Niestety, nie każdy potrafi na ich podstawie wyciągnąć rozsądne wnioski. Dla przykładu wiele osób błędnie zakłada, że np. „szkoda całkowita” to werdykt rzeczoznawcy, który stwierdza, że z powodu zakresu uszkodzeń samochód nie nadaje się do naprawy, a wykonanie powinno być napiętnowane. To całkowita bzdura, ponieważ w Polsce pojęcie szkody całkowitej zostało wprowadzone przez ubezpieczycieli i wiąże się jedynie z… relacją szacunkowych kosztów naprawy do rynkowej wartości pojazdu.
Tak naprawdę żaden przepis nie definiuje w Polsce pojęcia „szkody całkowitej”. Firmy ubezpieczeniowe używają tego terminu wówczas, gdy szacunkowy koszt odbudowy pojazdu staje w określonej relacji do jego rynkowej wartości. Co ciekawe, w przypadku likwidacji szkody z polisy OC może chodzić o sytuację, gdy wycena naprawy przewyższa rynkową wartość samochodu, a w przypadku polisy AC jest wyższa niż 70% jego rynkowej wartości (takie zasady mogą się różnić w zależności od towarzystwa ubezpieczeniowego). Już na tym etapie widać, że szkoda całkowita, szkodzie całkowitej nierówna.
Pojęcie „szkody całkowitej” staje się jeszcze bardziej uznaniowe/względne, jeśli weźmiemy pod uwagę rynek, na którym działają rzeczoznawcy. Inaczej bowiem przedstawiają się koszty naprawy tego samego pojazdu w Polsce a inaczej np. w Niemczech. Nie musi to wynikać absolutnie z procedur wykonywania napraw, ale np. ze stawki za roboczogodzinę. Można przyjąć, że bardzo dobrze wyposażony polski warsztat blacharski wykona daną naprawę taniej niż przeciętny serwis w Niemczech czy np. w Norwegii.
Różnice w cenach bez różnic w jakości możemy zauważyć także w obrębie naszego rynku. Inne ceny za tę samą naprawę zaproponuje serwis autoryzowany, a inne – identycznie wyposażony serwis nieautoryzowany. Jeśli zatem poszkodowany ma np. roczny samochód i przysługuje mu naprawa powypadkowa w ASO, może otrzymać od ubezpieczyciela protokół szkody całkowitej. Gdyby ten sam samochód oddał do serwisu niezależnego – o szkodzie całkowitej być może nie byłoby nawet mowy, a samochód zostałby prawidłowo naprawiony.
Podsumowując – ślad „szkody całkowitej” w historii pojazdu jest bez wątpienia sprawą poważną, ale nie dyskwalifikuje danego samochodu. Bez wątpienia samochód, w którego historii znalazł się zapis dokumentujący „szkodę całkowitą” mógł zostać odbudowany zgodnie ze sztuką i jak najbardziej nadaje się do jazdy, tyle że sprzedawca powinien o tym uczciwie informować kupującego i bardziej elastycznie negocjować cenę. Oczywiście szkody całkowite odnotowane na terenie innych państw mogą mieć zupełnie inny charakter niż w Polsce. Są takie kraje na świecie, w których szkoda całkowita oznacza zakaz ponownej rejestracji na terenie danego kraju. Kwestia, czy taki zakaz przenosi się także na obszar Polski jest już tematem na odrębne opracowanie.
Paradoksalnie, czytelna dokumentacja zakresu napraw blacharsko-lakierniczych może przemawiać na korzyść samochodu. Fakt, że zostały wykonane w profesjonalnym serwisie, który może wykazać pełną listę wymienionych części i przedstawić zakres wykonanych prac powinien budzić wiarygodność. Znacznie gorzej, jeśli historia samochodu nagle się urywa a po pół roku pojazd wraca na rynek. Przerwa jest wyraźnie widoczna choćby na podstawie przebiegu, który w roku naprawy był zdecydowanie niższy niż w innych latach. Tu nie mamy już żadnej wiedzy o jakości wykonanej naprawy, która faktycznie mogła przebiegać pokątnie, bez zachowania procedur i pomiarów geometrycznych. Lepiej zatem znać pełną historię samochodu niż widzieć w niej białe plamy.
Nigdy nie twierdziliśmy, że należy eliminować z rynku wszystkie naprawiane samochody. Nasz system służy do ujawniania prawdziwej historii aut, co powinno być bazą do ich uczciwej wyceny. Walczymy z oszustami, którzy starają się zarabiać na odbudowanych autach wmawiając nabywcom, że sprzedają samochody bezwypadkowe. Nie mamy nic przeciwko uczciwym sprzedającym. Wręcz przeciwnie – raporty carVertical potwierdzające historie deklarowane przez sprzedającego budują tylko wiarygodność sprzedawcy i pomagają uzyskać za samochód uczciwą cenę, adekwatną do jego wartości – mówi Matas Buzelis, ekspert motoryzacyjny, carVertical.
Źródło: carVertical