Śnieg i mróz negatywnie wpływają na kondycję akumulatorów – w niskich temperaturach spada sprawność, czyli zmniejsza się zdolność rozruchowa oraz obniża się pojemność elektryczna. W praktyce oznacza to, że zimą, gdy temperatura powietrza osiąga 0°C pojemność akumulatora wynosi około 80%, a gdy na termometrze pojawia się -10°C, pojemność spada do 70%. Przy siarczystym mrozie, -25°C, pojemność elektryczna akumulatora może się zmniejszyć nawet do 60%.
Spadek pojemności to zły znak. Może świadczyć o postępującym procesie rozładowania akumulatora. Aby do tego nie dopuścić należy systematycznie kontrolować napięcie. Można to zrobić nie wysiadając nawet z samochodu, przy pomocy woltomierza podłączonego do gniazda zapalniczki samochodowej. Aby jednak uzyskany wynik był zgodny z prawdą, napięcie postojowe należy mierzyć co najmniej pół godziny po zakończeniu jazdy. W przeciwnym razie uzyskamy zawyżoną wartość. Innym, bardziej zaawansowanym sposobem sprawdzania, czy nasz akumulator nie potrzebuje doładowania jest wizyta u mechanika, który skontroluje jego stan inteligentnym testerem nowej generacji, np. Exide EBT965P.
Według statystyk niemieckiego ADAC, rozładowany akumulator jest jedną z najczęstszych przyczyn unieruchomienia pojazdów. Wraz z alternatorem i rozrusznikiem odpowiada za blisko 40% kłopotów, jakich doświadczają kierowcy ze swoimi pojazdami. Dlatego szczególnie zimą kierowcy powinni mieć się na baczności i pamiętać, że prawidłowa wartość napięcia akumulatora samochodowego wynosi 12,7 V lub więcej. Gdy spadnie poniżej 12,5 V oznacza to, że akumulator zaczął się rozładowywać.
Kierowcy korzystający z samochodu tylko okazjonalnie i to na krótkich dystansach – szczególnie zimą – powinni pamiętać, że może to skracać żywotność akumulatora lub w najlepszym wypadku ograniczać jego sprawność, tak samo jak spadki napięcia i ekstremalne temperatury. Akumulatory użytkowane w ten sposób często nie mogą naładować się do pełna, przez co bywają systematycznie niedoładowane. Aby temu zapobiec, warto zaplanować cykliczne jazdy długodystansowe, bo tylko na dłuższych odcinkach akumulatory mogą się skutecznie doładować.
Gdy ruszymy autem z zimnym silnikiem w 5-kilometrową trasę albo do sklepu znajdującego się tuż za rogiem, w akumulatorze będzie najprawdopodobniej mniej energii, niż przed startem. Na tak krótkim odcinku alternator nie jest bowiem w stanie dostarczyć odpowiedniej ilości energii do akumulatora. Zdecydowanie korzystniejsze są więc przejazdy około 20-kilometrowe, bez zatrzymywania się, najlepiej po autostradzie albo drodze szybkiego ruchu, a nie w centrum miasta, gdzie stoi się w korkach.
Ładowanie akumulatora może być bezpieczne i bezproblemowe. Taki komfort zapewniają inteligentne prostowniki nowej generacji, np. Exide 12/7, zautomatyzowane urządzenia, które same ustalają parametry ładowania – wystarczy podłączyć akumulator, a dobiorą prąd i czas ładowania. Same też przerwą ładowanie przy bezpiecznym poziomie 14,4 V, niwelując ryzyko przeładowania akumulatora, jak i ponownego rozładowania. Dzięki tak zaawansowanej technologii nie trzeba kontrolować ich pracy.
Inteligentne prostowniki mają wbudowany kompensator temperatury, który dostosowuje moc ładowania do temperatury otoczenia i chroni akumulator przed przegrzaniem. Zostały także wyposażone w zabezpieczenia przed nieprawidłowym podłączeniem klem. Gdy użytkownik popełni taki błąd, ładowanie po prostu się nie rozpocznie.
Ładując akumulator urządzeniem starszej generacji musimy obserwować ten proces, by nie doszło do przeładowania akumulatora i wzrostu temperatury elektrolitu. Niewłaściwy sposób ładowania może doprowadzić do zaiskrzenia, a nawet do wybuchu mieszaniny wodorowo-tlenowej. Trzeba więc być uważnym i proces ten przeprowadzać w dobrze wentylowanym i chłodnym pomieszczeniu.
Gdy za oknem panuje mróz, widok kierowcy bezradnie oczekującego na drodze na pomoc, nie należy do rzadkości. Aby nie znaleźć się w takiej sytuacji, gdy samochód niespodziewanie – przy minusowej temperaturze – odmówi posłuszeństwa, najlepiej wozić w bagażniku kable rozruchowe, które uratują nas z opresji. Nie powinny być jednak zbyt cienkie, gdyż szybko mogą ulec spaleniu. Optymalnym wyborem będą kable grubsze, lepiej przewodzące prąd, które nie nagrzewają się do ekstremalnej temperatury i potrafią przewodzić prąd o większym natężeniu.
Wybierając kable trzeba zwrócić również uwagę na ich długość – przyjmuje się, że przewody o długości 2,5 m – 3 m zdołają bez problemu połączyć dwa akumulatory znajdujące się w samochodach osobowych. Kolejnym parametrem, jaki należy wziąć pod uwagę kupując kable rozruchowe, jest natężenie przewodzonego przez nie prądu. Dobre przewody, przeznaczone do aut osobowych, powinny poradzić sobie z przewodzeniem prądu o natężeniu 400-600 amperów.
Kable rozruchowe to komplet przewodów w dwóch kolorach: czerwonym i czarnym. Dzięki nim można „pożyczyć” prąd ze sprawnego akumulatora, znajdującego się w samochodzie innego kierowcy, którego poprosimy o pomoc w razie awarii. Prawidłowe łączenie kabli rozruchowych wygląda następująco: w pierwszej kolejności należy połączyć bieguny dodatnie obu akumulatorów: dawcy i biorcy. Następnie biegun ujemny akumulatora w pojeździe dawcy podłączamy do uziemienia tzw. masy czyli metalowej części znajdującej się pod maską w pojeździe potrzebującym pomocy.
Gdy przewody znajdują się na właściwych miejscach wystarczy włączyć silnik samochodu, z którego pożyczamy prąd. Jego obroty powinny się utrzymywać pomiędzy 2000-2500 obrotów na minutę. Po kilku minutach można już spróbować uruchomić nasze auto. Odpinanie kabli rozruchowych rozpoczynamy w odwrotnej kolejności niż były wpinane – najpierw minusy, następnie plusy. Zawsze też trzeba przestrzegać zaleceń producenta pojazdu.
Pamiętajmy także, że kabli rozruchowych należy używać tylko w sytuacjach awaryjnych i nie zastąpią prawidłowej diagnostyki i ładowania akumulatora!
Źródło: Exide Technologies