Spółka ElectroMobility Poland została powołana w ubiegłym roku przez spółki energetyczne Skarbu Państwa – PGE, Tauron, Eneę i Energę. Kapitał akcyjny spółki to obecnie 10 mln zł. Jej celem jest rozwój rynku pojazdów elektrycznych w Polsce. Konkurs, który rusza 13 marca, odbędzie się w kilku etapach. W pierwszym, w ramach którego prace można zgłaszać do końca kwietnia 2017, zostanie wybranych 5 projektów karoserii polskiego samochodu elektrycznego. Każdy z laureatów otrzyma po 50 tys. zł nagrody. Kolejne etapy to budowa prototypu i produkcja krótkich prototypowych serii do testów na drogach. Twórca zwycięskiego prototypu otrzyma nagrodę w wysokości 100 tys. zł.
Do wiosny przyszłego roku na polskie drogi trafią krótkie serie prototypów krajowych samochodów elektrycznych.
dyrektor zarządzający spółki ElectroMobility Poland - Krzysztof Kowalczyk
Przedsięwzięcie mieliby sfinansować polscy przedsiębiorcy – na to liczy Ministerstwo Energii.
Ogłaszamy dzisiaj konkurs na projekt karoserii małego samochodu elektrycznego. Zapraszamy do udziału w nim polskich przedsiębiorców. Chcemy, by odbywało się to na zasadach rynkowych. Liczymy, że pojawią się przedsiębiorcy, którzy zdecydują się zbudować fabrykę. Skarb Państwa mógłby mieć w niej udziały, np. 49 proc., ale nie zakładamy, żeby państwo miało produkować samochody. To jest rola rynku.
minister energii na konferencji prasowej inaugurującej konkurs - Krzysztof Tchórzewski
Polski samochód elektryczny, w założeniach spółki ElectroMobility Poland, to niewielki, miejski pojazd klasy A – do 3,7 m długości. Na jednym ładowaniu powinien przejechać około 250 km. Konkurs jest skierowany do profesjonalistów zajmujących się projektowaniem, a docelowo także produkcją samochodów.
Każdy, kto chce wystartować w tym konkursie, musi być motywowany tym, że na końcu tej drogi ma szansę zrobić coś, czego normalnie by nie miał, czyli powołać do życia dużą firmę produkującą te pojazdy, z istotnym wsparciem kapitałowym państwa.
- Krzysztof Kowalczyk
Celem byłaby produkcja 100 tys. małych samochodów elektrycznych rocznie.
Do 2025 roku na polskich drogach miałoby jeździć już 1 mln samochodów elektrycznych. Program rozwoju elektromobilności w Polsce zakłada także budowę stacji ładowania. Według resortu energii, obecnie działa 305 takich stacji. W 2020 r. ma być już ponad 6,5 tys. zwykłych stacji ładowania oraz ponad 300 stacji szybkiego ładowania. Koszt inwestycji to nawet do 500 mln zł.
Tak wyglądają założenia, ale przede wszystkim jest wiele niewiadomych i pytań, na które ani prezes spółki ElectroMobility Poland, ani minister energii nie potrafią odpowiedzieć. Nie wiadomo na przykład, kto zasiada w jury konkursu, kto będzie oceniał projekty nie tylko pod względem estetycznym, ale przede wszystkim technologicznym. Pytania dziennikarzy o to, jakie są koszty przygotowania samochodu do produkcji i ile trwa opracowanie prototypu pojazdu przeznaczonego do masowej produkcji także pozostały bez odpowiedzi. A pierwsze prototypy, jak zapowiada prezes spółki ElectroMobility Poland, miałyby się pojawić na polskich drogach już w 2018 roku.
Cieszy fakt, że po niemal 20 latach polskie władze podjęły próbę kompleksowego nakreślenia kolejnego planu rozwoju rynku motoryzacyjnego w Polsce, w tym produkcji aut na prąd.
prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR - Wojciech Drzewiecki
Jednak zadaniem prezesa SAMARU, rząd powinien sobie odpowiedzieć na kilka pytań.
Moim zdaniem, ważne będzie wskazanie kilku podstawowych faktów: czy mamy zakłady, które mogą produkować komponenty do aut elektrycznych, np. nowoczesne akumulatory? Czy są ośrodki prowadzące badania w dziedzinie elektrycznej motoryzacji? Czy są polskie zakłady, które mogą rozwijać taką produkcję przy wykorzystaniu własnych, innowacyjnych rozwiązań technicznych? Dzisiaj monopol na tego rodzaju produkcję mają firmy działające poza Polską, a nawet poza Europą. Pierwsze jaskółki rozwoju w naszym kraju przemysłu pracującego na rzecz elektromobilności już jednak są. Koreański koncern LG właśnie położył podwaliny pod fabrykę, która za kilka lat będzie, jako pierwsza w Europie masowo produkować baterie litowe dla branży motoryzacyjnej. Jak ważna jest to inwestycja może świadczyć fakt, że na uroczystości położenia kamienia węgielnego byli obecni członkowie zarządów światowych koncernów motoryzacyjnych: Audi, BMW, Daimlera, Jaguara Land Rovera, Porsche, Renault czy Volkswagena.
- Wojciech Drzewiecki
Prezes SAMAR zwraca także uwagę, że coraz częściej pojawiają się informacje, że rząd niemiecki chce zakazać od 2030 roku rejestrowania samochodów z tradycyjnymi silnikami. Oznacza to, że po tym terminie rejestrowane będą wyłącznie samochody elektryczne.
Dla przemysłu motoryzacyjnego w Polsce byłaby to bardzo istotna zmiana. Niemcy to nasz główny eksportowy odbiorca komponentów samochodowych, w Polsce działają też fabryki samochodów, których produkcja w znacznej części jest kierowana na rynek niemiecki. Jaka zatem czeka je przyszłość? Odpowiedź jest boleśnie prosta: albo dostosują się do nowych wymogów rynku, ale zostaną zlikwidowane. I tu pojawia się ważne zadanie dla polskich władz. Powinny one przekonać firmy, szczególnie takich wytwórców aut jak Volkswagen i Opel, by planując rozwój produkcji samochodów elektrycznych uwzględniły w swych planach polskie fabryki. To na pewno nie będzie łatwe zadanie. Dobrym rozwiązaniem mogłoby być także przekonanie Fiata, by umieścił w Tychach produkcję aut na prąd. Na razie bowiem włoski inwestor sprawia wrażenie jakby nie miał konkretnego pomysłu na przyszłość zakładu. Argumentem za takim rozwiązaniem jest fakt, że zakłady samochodowe działające w Polsce należą do czołówki najnowocześniejszych i najwydajniejszych fabryk w swych koncernach. Co ważne, wspieranie rozwoju tych firm byłoby znacznie tańsze niż inwestowanie w nową, polską fabrykę, która miałaby rozwijać od zera projekt rodzimego samochodu elektrycznego.
- Wojciech Drzewiecki
Zdaniem Wojciecha Drzewieckiego, trzynaście lat to zbyt krótki czas, by uruchomić wielkoseryjną produkcję własnych samochodów elektrycznych, które mogłyby konkurować z powodzeniem z autami zagranicznymi.
To jednak wystarczająco dużo czasu, by zachęcić już działających inwestorów z branży motoryzacyjnej, by u nas ulokowali produkcję samochodów z alternatywnym napędem. W kontekście polskiej marki pojazdów elektrycznych warto natomiast wspierać rozwój miejskich autobusów elektrycznych. W tej dziedzinie nasze firmy mają się już czym pochwalić. Są znane i uznane nie tylko w Polsce, ale i na rynkach zagranicznych.
- Wojciech Drzewiecki
Kolejna kwestia to zachęty do kupna samochodów na prąd. Rząd zapowiada zerową akcyzę i zerowy VAT na pojazdy z napędem elektrycznym.
Dziś średnia cena używanego, sprowadzanego z zagranicy, auta z tradycyjnym napędem (a takie dominują na naszym rynku) to ok. 25 tysięcy złotych. W przypadku nowego samochodu elektrycznego jego wartość przekracza średnio 100 tys. zł. Bez odpowiedniego wsparcia fiskalnego, o którym zresztą rząd wspomina, trudno będzie namówić klientów, by kupowali auta z alternatywnym napędem. Nie zapominajmy także, że bez radykalnego postępu w produkcji baterii, niewielki zasięg samochodów elektrycznych może zniechęcać klientów do zakupów. Dotyczy to szczególnie tych osób, które maja ograniczone zasoby finansowe i stać ich jedynie na zakup i utrzymanie jednego auta. To wszystko powoduje, że wyznaczony przez resorty rozwoju i energii cel na poziomie miliona aut elektrycznych za 10 lat może być trudny do osiągnięcia.
- Wojciech DrzewieckiTymczasem firma doradcza KPGM zrobiła badanie „Global Executive Survey 2017”, z którego wynika, że według 953 przedstawicieli kadry zarządzającej z branży motoryzacyjnej z 42 krajów rozwój pojazdów z napędem elektrycznym będzie kluczowym trendem na rynku do 2025 r. Na to zjawisko wskazało 50 proc. respondentów i tym samym elektromobilność po raz pierwszy w historii badania stała się najważniejszym trendem w tym sektorze.
W ciągu ostatniego roku elektromobilność znacząco zyskała na popularności wśród ankietowanych menedżerów - podczas edycji badania z 2015 r. zajęła dopiero 9. miejsce, a w zeszłym roku uplasowała się na 2. pozycji. Planowane restrykcje prawne, mające na celu ograniczenie bądź zakaz rejestrowania samochodów z silnikami spalinowymi sprawiły, że producenci samochodów muszą reagować na zmieniające się otoczenie.
partner w dziale doradztwa podatkowego, szef zespołu doradców dla branży motoryzacyjnej w KPMG w Polsce - Mirosław Michna
Większość menedżerów (76 proc.) twierdzi, że klasyczne silniki spalinowe jeszcze przez długi czas będą ważniejsze niż napędy elektryczne, jednocześnie przyznają, że taki typ silnika będzie tracił na popularności. Podobnie jest z silnikami napędzanymi olejem napędowym. Co drugi menedżer wskazuje, że Diesle będą pierwszym rodzajem napędu, który zniknie z taśm produkcyjnych większości koncernów samochodowych.
Badanie pokazuje jednak, że sama produkcja pojazdów elektrycznych nie wystarczy by doszło do przełomu, ponieważ istnieje wiele wątpliwości i pytań odnośnie jednolitych standardów, infrastruktury, dostaw energii, a także do czego takie pojazdy miałyby służyć – czy wyłącznie do jazdy po mieście, czy również do jazdy w dłuższe trasy. W istocie aż 62 proc. menedżerów twierdzi, że elektromobilność skazana jest na porażkę, głównie z powodu problemów z rozwojem infrastruktury do ładowania. Jednocześnie 78 proc. respondentów uważa, że przełomowym rozwiązaniem będą pojazdy elektryczne oparte na ogniwach paliwowych (FCEV), które nie stwarzają takich problemów - można je szybko tankować na stacjach benzynowych. Oczywiście technologia ta dopiero raczkuje i z pewnością również i tutaj pojawią się pytania związane np. z bezpieczeństwem korzystania z tego rodzaju napędu.
- Mirosław Michna
W tegorocznej edycji badania KPMG na trzecim miejscu wśród wiodących trendów w branży motoryzacyjnej znalazł się rozwój napędów elektrycznych opartych na ogniwach paliwowych (47 proc.). Jednocześnie 49 proc. respondentów jako trend mający wpływ na kształt rynku motoryzacyjnego wskazało digitalizację i zdolność łączenia się pojazdów z otoczeniem. Niewiele mniej istotnymi trendami będą: rozwój pojazdów hybrydowych (44 proc.), wzrost na rynkach wschodzących (43 proc.), wykorzystanie platform i standaryzacji modułów (40 proc.) oraz Big Data/dane generowane przez użytkowników pojazdów (39 proc.). W porównaniu z poprzednią edycją badania spadło znaczenie usług mobilnościowych na żądanie (39 proc.).
Zdjęcie: Porsche AG