Po agresji na Ukrainę widoczny jest spadek importu surowców naturalnych z Rosji przez państwa zachodnie. Z danych Eurostatu wynika, że Unia Europejska zmniejszyła m.in. import rosyjskiej ropy – w styczniu br. było to jeszcze 11,4 mln ton, zaś już w kwietniu 8,8 mln ton. Tak szybka zmiana w wolumenie sprowadzanych paliw oraz surowców, a także przerywane dostawy przez Rosjan wywołały kryzys energetyczny. Wielka Brytania już poinformowała, że w tym kraju w zimę może dojść do przerw w dostawach prądu dla przemysłu i gospodarstw domowych.
Tak zwany „blackout”, oznaczający czasowy brak prądu, może być problematyczny dla właścicieli samochodów elektrycznych. Brak możliwości naładowania auta to brak mobilności. Oznacza to, że dla gospodarstw domowych, posiadających tylko samochód elektryczny, konieczna byłaby rezygnacja z jego korzystania lub oszczędne używanie do momentu ponownego włączenia zasilania.
W sytuacji, gdyby wystąpiły okresowe przerwy w dostępności energii elektrycznej, mogą tworzyć się spore kolejki do ogólnodostępnych ładowarek. Wielu kierowców ładowałoby też samochody na zapas, co mogłoby tylko zwiększyć czas oczekiwania. Podobny problem wystąpiłby w trasie – gdyby podczas podróży na autostradzie okazało się, że musimy poczekać godzinę na włączenie prądu, a potem następną w kolejce do ładowarki, bylibyśmy w niekomfortowej sytuacji. Podróż wydłuża się w takim przypadku o kilka godzin – prognozuje Marek Trofimiuk, ekspert autobaza.pl
Rynek samochodów elektrycznych w Polsce wciąż jest jednak nieduży i problem może dotknąć małą część kierowców. Jednak liczba elektryków dynamicznie rośnie – w pierwszym kwartale 2022 r. liczba rejestracji nowych samochodów tego typu wzrosła w Polsce o ponad 70% w stosunku do analogicznego okresu w 2021 r.
Samochody elektryczne, co widać po statystykach, to przyszłość rynku motoryzacyjnego. Jednak ten rozwojowy trend mógłby wyhamować, gdyby doszło do sytuacji, w której właściciele takich aut nie byliby w stanie ich naładować. Najlepsze scenariusze przewidują, że pułap miliona aut elektrycznych w Polsce będzie można osiągnąć w 2032 r. Jestem ciekawy, jak te prognozy będą wyglądały na początku 2023 roku, po najbliższej jesieni i zimie – mówi Marek Trofimiuk, ekspert autobaza.pl.
Sprzedaż samochodów elektrycznych, chociaż dotyczy to nie tylko Polski, zahamować może również zbyt mała podaż i wyższa cena akumulatorów. Trzeba pamiętać, że w dobie kryzysu geopolitycznego może zabraknąć półprzewodników, co podniesie cenę kluczowych surowców (m.in. lit, grafit, kobalt, miedź). Jeżeli do tego dojdzie, akumulatory – jako istotne i kosztowne podzespoły – mogą być jeszcze droższe. Ponadto analitycy Biura Maklerskiego Pekao prognozują wzrost cen prądu w Polsce nawet o 115% w 2023 r., co wpłynie na opłacalność posiadania i eksploatację samochodu elektrycznego. Może to także wstrzymać wielu konsumentów przed zakupem nowego auta z takim napędem, do momentu, kiedy kryzys energetyczny nie zostanie opanowany.
Źródło: Autoiso