Który z nich ma dziś największy sens i który warto wybrać? Jazda na prądzie ma różne oblicza. Może oznaczać połączenie silnika spalinowego z elektrycznym lub takie samo zestawienie, wzbogacone o większe akumulatory, doładowywane z domowego gniazdka lub ulicznej stacji ładowania. To właśnie hybryda plug-in. Ostatnim jest oczywiście napęd w pełni elektryczny. Cała Europa stawia na ekologię, czyli właśnie wymienione wyżej rozwiązania. Na które z nich powinni postawić polscy kierowcy?
Jak wynika z danych JATO Dynamics, 37 proc. spośród samochodów osobowych, zarejestrowanych w państwach Unii Europejskiej w pierwszej połowie 2018 roku, stanowiły pojazdy z silnikiem Diesla, a 5,4 proc. – auta z napędem alternatywnym. W porównywalnym okresie 2017 roku było to odpowiednio 46 proc. oraz 4,3 proc. Jak widać, Europejczycy stopniowo rezygnują z aut wysokoprężnych i kierują swoją uwagę na pojazdy ekologiczne. Jakie dokładnie?
Spośród 450,2 tys. aut o napędzie alternatywnym, zarejestrowanych w pierwszej połowie 2018 roku w Europie, aż 267 tys. stanowiły tradycyjne hybrydy. Oto najpopularniejsze z nich: Toyota Yaris (61,6 tys. egzemplarzy), Toyota C-HR (56,6 tys.), Toyota Auris (43,6 tys.), Toyota RAV4 (31,2 tys.) oraz Kia Niro (17 tys.).
Wśród typów aut o napędzie alternatywnym drugie miejsce zajęły pojazdy elektryczne. Najbardziej popularne to: Nissan Leaf (17 tys.), Renault Zoe (16,3 tys.), Volkswagen Golf (9,5 tys.), BMW i3 (8,2 tys.) i Tesla Model S (8,1 tys.).
Hybrydy typu plug-in znalazły się na trzecim miejscu wśród typów ekologicznych aut. Tu najpopularniejsze było Mitsubishi Outlander PHEV z 9,2 tys. zarejestrowanych sztuk. Na dalszych miejscach znalazły się: Volkswagen Passat GTE (7,2 tys.), Volvo XC60 (7 tys.), Volkswagen Golf GTE (5,5 tys.) oraz BMW serii 5 (5,3 tys.).
Który z wymienionych rodzajów napędów i pojazdów jest dziś najbardziej opłacalną inwestycją? Sprawdzono to, porównując pojazdy kompaktowe z każdej grupy: Toyotę Auris Hybrid, Nissana Leafa oraz Hyundaia Ionic plug-in. W porównaniu nie może wziąć udziału Golf GTE – obecny na przytoczonej wyżej liście, ponieważ w związku z wejściem w życie nowego cyklu badania emisji spalin WLTP nie jest na razie oferowany.
To jeden z filarów hybrydowej sprzedaży Toyoty, który już niebawem zostanie zastąpiony przez nową Corollę. Obecnie auto kosztuje przynajmniej 88,4 tys. zł za wersję Hybrid Active. Hybrydowy Auris korzysta z jednostki napędowej, opartej na pracującym w oszczędnym cyklu Atkinsona, spalinowym silniku o pojemności 1.8 l. Maksymalna moc zespołu napędowego wynosi 136 KM, a średnie spalanie to 3,5 l/100 km. Samochód przyspiesza do 100 km/h w 10,9 s, a jego prędkość maksymalna wynosi 180 km/h. Gwarancja na akumulator trakcyjny wynosi do 10 lat.
Według cyklu WLTP, zasięg Leafa w cyklu mieszanym wynosi 270 km, a w cyklu miejskim 389 km. Wartości te są zupełnie wystarczające do codziennego poruszania się w mieście i jego okolicach. Jeśli jednak wybierze się nim w dłuższą trasę, nie obejdzie się bez ładowania. Jak zapewnia Nissan, doładowanie baterii z poziomu 20 proc. do 80 proc. zajmuje godzinę, jeżeli ma się do dyspozycji szybką ładowarkę. Owszem, podczas dłuższej podróży warto zrobić sobie przerwę. Niestety, samemu nie wybierze się tu ani czasu jej trwania, ani momentu, w którym ona nastąpi. Jeśli akumulator będzie ładowany za pomocą domowej ładowarki, proces ten zajmie nie więcej niż 7,5 godziny. Jeśli wykorzysta się zwykłe domowe gniazdko, naładowanie „do pełna” rozładowanego akumulatora zajmie 21 godzin.
Cennik Leafa rozpoczyna się kwotą 153, 8 tys. zł. Akumulator auta ma pojemność 40 kWh i jest objęty gwarancją na 8 lat lub 160 tys. km. Elektryczny Nissan oferuje moc 150 KM oraz moment obrotowy wynoszący 320 Nm. Dzięki tym parametrom auto przyspiesza od 0 do 100 km/h w imponujące – jak na zwykły kompakt – 7,5 s. Prędkość maksymalna to jednak tylko 144 km/h.
Ostatni z porównywanych samochodów to koreańska propozycja w klasie hybryd z możliwością podłączenia auta do źródła prądu. Młody rynkowy gracz robi w tym gronie dobre wrażenie zastosowaniem nowoczesnych, polimerowych baterii litowo-jonowych, zasięgiem na prądzie wynoszącym do 63 km i podstawowymi parametrami: przyspieszeniem od 0 do 100 km/h w 10,6 s, maksymalną prędkością 178 km/h i średnim spalaniem, wynoszącym zaledwie 1,1 l na 100 km. Najtańszy Ioniq plug-in kosztuje 145,9 tys. zł.
Samochód elektryczny nie emituje spalin, a jazda nim jest dynamiczna. Niestety, bez dobrze rozbudowanej sieci szybkich ładowarek, w praktyce dziś nie jest jeszcze zbyt użyteczny. Póki co, pozostaje więc postawienie na jeden z dwóch pozostałych rodzajów aut.
Różnica w cenie pomiędzy porównywaną klasyczną hybrydą nieładowaną z zewnątrz i hybrydą plug-in wynosi aż 57,5 tys. zł. By ją „odrobić”, za sprawą niższego spalania konstrukcji doładowywanej z gniazdka, trzeba – przy uwzględnieniu dzisiejszych cen benzyny i katalogowego spalania – przejechać nią ok. 468 tys. km. Oznacza to, że dla osób szukających ekologicznego, a przy okazji także niezawodnego samochodu, najlepszym wyjściem jest dziś tradycyjna, samoładująca się hybryda.
Po pierwsze, jest niezależna od wciąż skąpej sieci ładowania. Po drugie – choć ma pod maską spalinowy silnik – nie musimy obawiać się usterek takich elementów, jak dwumasowe koło zamachowe, sprzęgło, turbosprężarka czy filtr DPF. Po prostu ich nie ma. Ponadto, wolniej zużywają się hamulce, bo pierwszy etap hamowania to praca układu odzyskiwania energii, wykorzystywanej do doładowywania pokładowych akumulatorów.
W przypadku klasycznej hybrydy, mamy do czynienia z autem, na którym zawsze można polegać. Nie tylko ze względu na jego wysoką niezawodność techniczną, ale też niezależność od sieci ładowania. Nie istnieje zjawisko ograniczonego zasięgu. Ponadto, są to samochody coraz bardziej popularne i sprawdzone, a zatem pożądane na rynku wtórnym i utrzymujące wysoką wartość rezydualną. Po trzecie – są najtańszymi z trzech wymienionych – zarówno w zakupie, jak i eksploatacji. Zwłaszcza, gdy uwzględnimy koszty ubezpieczenia samochodu elektrycznego.
W zakupie samochodów elektrycznych nie pomagają dziś jakiekolwiek zachęty ani rządowe programy. Obecnie jazda elektrykiem to wciąż jeszcze bardzo droga i nieco egzotyczna przygoda. Póki co, jedynie ciekawostka, a nie realna alternatywa i sposób na szybkie, tanie, skuteczne i pewne podróże. Natomiast w przypadku hybrydy plug-in, końcowy rachunek rujnuje wysoka cena jego zakupu.