Jedną z trudności, z którą na co dzień muszą mierzyć się polscy przedsiębiorcy, są zatory płatnicze. Są one wynikiem nieotrzymywania płatności na czas i utrudniają firmom regulowanie własnych płatności. Według badania Kaczmarski Inkaso, 86% podmiotów z sektora MŚP wystawia faktury z odroczonym terminem płatności, a aż połowa z nich otrzymuje zapłatę z opóźnieniem.
„Zatory płatnicze występują w niemal każdej branży, ale w kilku są wyjątkowo uciążliwe. Jedną z nich jest transport, gdzie długie terminy płatności są standardem. Zgodnie z wynikami badania Transcash, ponad połowa przedsiębiorców z branży TSL doświadcza problemów z nieterminowymi płatnościami często lub bardzo często. Równocześnie, aż trzy czwarte przedsiębiorców z branży TSL oczekuje szybkiej płatności od swoich kontrahentów, a dla niemal połowy jej gwarancja jest kluczowym argumentem za podjęciem współpracy. Oczekiwania weryfikuje jednak rzeczywistość, w której ustalanie terminów płatności rzędu dwóch miesięcy jest codziennością. Biorąc pod uwagę nieustający popyt na usługi windykacyjne jasne jest, że i one nie są dotrzymywane, przez co czekanie na zapłatę dodatkowo się wydłuża” – komentuje Jakub Gwiazdowski, Head of Partnership and Relations w Transcash.
Aby zaradzić zatorom płatniczym 8 marca 2013 r. parlament przyjął ustawy o przeciwdziałaniu nadmiernym opóźnieniom w transakcjach handlowych. 7 lat później przeszła ona nowelizację, na mocy której Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zyskał prawo do nakładania kar na przedsiębiorstwa generujące największe zatory płatnicze.
Groźba kary wisi nad każdym przedsiębiorstwem, które w okresie 3 kolejnych miesięcy nie uregulowało w terminie faktur na kwotę co najmniej 2 mln zł. Mowa zarówno o należnościach nieopłaconych w ogóle, jak i tych zrealizowanych z opóźnieniem. Wspomniana kwota stanowi sumę wszystkich niespełnionych płatności wobec różnych wierzycieli.
Liczba dłużników firmy zagrożonej karą jest bez znaczenia. Prezes UOKiK może odstąpić od wymierzenia jej tylko w przypadku zaistnienia tzw. siły wyższej. I w drugą stronę, jeśli pojawią się stosowne okoliczności, karę można również zaostrzyć. Bardzo kosztowna jest również zatorowa „recydywa”. Jeśli w ciągu 2 lat od stwierdzenia nieprawidłowości UOKiK uzna, że ukarany podmiot znów nadmiernie opóźnia swoje rozliczenia, kolejna nałożona na niego kara zostanie z automatu zwiększona o połowę.
Jeśli dłużnikiem firmy z sektora MŚP jest duża firma, termin zapłaty nie może przekroczyć 60 dni. Dłuższe terminy są dopuszczalne, o ile nie będą wyrazem rażącej nieuczciwości w stosunku do wierzyciela. Jeśli natomiast termin zapłaty przekracza 120 dni, wierzyciel może wypowiedzieć umowę lub od niej odstąpić.
Ubiegły rok miał sprawdzić skuteczność nowelizacji, którą można ocenić na podstawie kar nałożonych na przedsiębiorców dopuszczających się opóźnień. Choć liczba wydanych decyzji zwiększyła się nieznacznie, z 32 w 2022 do 39 w 2023 roku, wielkość kar wyraźnie wzrosła. Ich suma w ubiegłym roku sięgnęła ok. 33,5 mln zł wobec niecałych 11 mln w 2022. Najniższa kara nałożona w tym samym roku wynosiła nieco ponad 35 tys. zł, a w 2023 było to 127 tys. zł. Kara maksymalna w ubiegłym roku to natomiast niemal 7,5 mln zł dla jednej firmy wobec 4,5 mln w 2022 roku.
Bardzo ważny jest też stosunek ogólnej liczby postępowań w sprawie zatorów płatniczych prowadzonych przez Prezesa UOKiK do decyzji o nałożeniu kar. W 2022 roku taki finał miało tylko 12 z 32 prowadzonych postępowań. W 2023 roku już 23 na 39 przypadków.
Kto najczęściej winien jest zatorom płatniczym? Sądząc po decyzjach UOKiK, w 2023 roku niechlubnymi rekordzistami byli przedsiębiorcy z branż produkcyjnej i handlowej. Tuż za nimi znaleźli się dłużnicy z branży transportowej i prowadzący działalność związaną z przetwórstwem. Najmniej postępowań UOKiK w 2023 roku dotyczyło firm z branży budowlanej.
Wprowadzenie ustawy antyzatorowej siłą rzeczy nie rozwiązało problemu, dlatego celem kolejnych nowelizacji ma być dalsze usprawnianie już obowiązujących przepisów. Najnowsza z nich weszła w życie w styczniu 2023 roku i objęła m.in. obowiązki sprawozdawcze firm względem UOKiK oraz doprecyzowała sposób wyliczania kar. Ważną zmianą jest wprowadzenie instytucji tzw. wezwania miękkiego, czyli rodzaju upomnienia dla przedsiębiorcy, którego praktyki płatnicze budzą wątpliwości w kontekście zatorów. Otrzymanie wystąpienia miękkiego nie wywołuje skutków prawnych, ale sprawia, że urząd baczniej przygląda się firmie i jej działaniom. To daje przedsiębiorcy szansę na poprawę bez groźby nałożenia kary, ale jeśli sytuacja się nie zmieni, UOKiK zareaguje, wszczynając oficjalne postępowanie.
Potencjalnie przełomowym zapisem dodanym do ustawy miało być wprowadzenie – na ściśle określonych zasadach – zakazu stosowania zakazu cesji wierzytelności. O zakazie tym mówimy, gdy dłużnik odmawia wierzycielowi zgody na sprzedaż jego wierzytelności podmiotowi trzeciemu. Zgodnie z nowelizacją, w przypadku transakcji, w których wierzycielem jest podmiot z sektora MŚP, a dłużnikiem duża firma, zakaz cesji nie mógłby zostać zastosowany, jeśli termin płatności upłynął. W praktyce więc zapis o zakazie może znaleźć się w umowie, ale traci moc w chwili, gdy zapłata nie wpłynie na czas.
„Zmiana tego rodzaju nie poprawia istotnie sytuacji przedsiębiorstw doświadczających zatorów płatniczych. Zakaz cesji to główna przeszkoda na drodze korzystania z usługi faktoringu, która polega na finansowaniu faktur przed upływem terminu ich płatności. Jeśli zakaz cesji znajdzie się w umowie, skorzystanie z faktoringu w tradycyjnej formie nie jest możliwe. Nowelizacja nie zmienia tego stanu rzeczy – zakaz cesji obowiązuje do chwili przeterminowania płatności, co zamyka przedsiębiorcy drogę do skorzystania z finansowania. Po upływie terminu, największe szanse na odzyskanie całości lub części długu daje windykacja, a nie sprzedaż wierzytelności” – komentuje ekspert Transcash.
Z plagą nieterminowych płatności aktywnie walczy też Unia Europejska. Jedną z najnowszych propozycji w tym względzie jest ograniczenie dopuszczalnych terminów płatności do 30 dni i obowiązkowe kary za opóźnienia. Dyrektywa o takich założeniach ma przede wszystkim chronić małe firmy przed niekorzystnymi działania ze strony dużych podmiotów. To właśnie one miałyby zostać objęte jej przepisami w pierwszej kolejności.
Przedstawione zmiany zakładają też, żeby każda zwłoka w płatności kosztowała dłużnika 50 euro, niezależnie od wielkości długu. Sęk w tym, że obecnie wielkość rekompensat z tego tytułu jest zróżnicowana i wynosi od 40 do 100 euro. Plusem propozycji jest fakt, że kara ma być naliczana z automatu, bez konieczności występowania o jej zapłatę, jak było do tej pory. Co więcej, podmiot, na którego rzecz kara zostanie zasądzona, nie będzie mógł się jej zrzec.
Planowana nowelizacja zakłada też usunięcie z dotychczasowych przepisów pozwolenia na przedłużenie terminu płatności, o ile nie będzie to działanie rażąco nieuczciwe wobec wierzyciela. W praktyce więc wszelkie negocjacje terminu płatności „w górę” mają być niezgodne z przepisami.
Wspomniane zmiany to jak obecnie tylko propozycja, która znajduje się na etapie konsultacji społecznych. Zdaniem Jakuba Gwiazdowskiego z Transcash, proponowane zmiany niekoniecznie zyskają poparcie wśród przedsiębiorców:
„Skrócenie terminów płatności byłoby ogromnym wsparciem dla przedsiębiorców doświadczających zatorów płatniczych, ale trudno przypuszczać, by chęć ukrócenia praktyki stosowanej przez lata spotkało się z entuzjazmem branż, w których długie terminy płatności są normą.”
Źródło: Transcash
Zdjęcie główne: Freepik
Chcesz być na bieżąco z naszymi informacjami?