Największym rozczarowaniem branży związanym z przedłożonym projektem jest brak jakichkolwiek rozwiązań, które ograniczałyby wzrost kosztów pracy kierowców, wymuszony wchodzącymi w życie już od 2 lutego 2022 r. przepisami Pakietu Mobilności. Trzeba pamiętać, że przeciwko tym rozwiązaniom na etapie unijnych prac legislacyjnych protestował też polski Rząd. Jednak zdaniem organizacji zrzeszających przewoźników drogowych zaproponowane w projekcie rozwiązania, a także brak odpowiednich mechanizmów ochronnych świadczą, że przychylność i troska o los polskiego transportu drogowego ze strony administracji rządowej już się wyczerpała.
Szczegółowa analiza zaproponowanych rozwiązań wykonana przez Związek pracodawców „Transport i Logistyka Polska” pokazuje, że skumulowane konsekwencje Pakietu Mobilności oraz konsekwencje realizacji postulatów polskich związków zawodowych kierowców (zawarte w projekcie) kosztować będą branżę transportową dodatkowe 30 miliardów złotych rocznie! Takiego wzrostu kosztów branża może nie wytrzymać i w konsekwencji trzeba się będzie liczyć z:
Niezależnie od skutków zaproponowanej regulacji dla branży transportu drogowego TLP uważa, że warto wskazać na trudne w tym momencie do oszacowania konsekwencje dla całej gospodarki narodowej oraz dla finansów publicznych. Wzrost kosztów transportu, zmniejszenie podaży usług transportowych, zmniejszenie elastyczności pracy przewozowej oznaczać będą poważne problemy dla przedsiębiorstw produkcyjnych i usługowych, korzystających z usług przewoźników, a w szczególności dla tych, którzy eksportują polskie towary na rynek Unii Europejskiej.
Ponieważ przepisy ustawy o czasie pracy kierowców stosuje się do wszystkich zawodowych kierowców, a nie tylko do tych, którzy pracują na rzecz transportu drogowego, ze wzrostem kosztów musi się liczyć każda firma i każdy podmiot (także publiczny) zatrudniający takich pracowników. Należy mieć świadomość, że tak poważny wzrost kosztów transportu wygeneruje na polskim krajowym rynku silny impuls inflacyjny.
TLP pyta: Czy jest to realizacja świadomej polityki państwa, na co wskazywałyby nieoficjalne wypowiedzi jednego z urzędników tłumaczącego w rozmowach prywatnych, że została podjęta decyzja polityczna o zwiększeniu wpływów od przewoźników do budżetu państwa i do ZUS, a autorzy projektu byli jedynie wykonawcami tych poleceń? Czy też jest to manipulacja, mająca na celu ukrycie i usprawiedliwienie prywatnej wojny tej osoby z branżą i z jej przedstawicielami? A może po prostu brak wyobraźni i niezrozumienie obiektywnych mechanizmów społeczno-gospodarczych?
Odpowiedzi nie są znane. Według TLP, jeżeli projektodawcy przyświecał cel fiskalny, to spotka go głębokie rozczarowanie. Aby płacić podatki i odprowadzać składki na ubezpieczenia zdrowotne, pracodawcy zobowiązani do ich uiszczania muszą prowadzić działalność gospodarczą i zatrudniać kierowców. Gdy ograniczą swoją działalność lub zbankrutują, państwo zamiast spodziewanych pieniędzy otrzyma figę z makiem. To samo będzie miało miejsce, gdy wpłacające dużą część danin publicznych firmy przeniosą się za granicę, a pozostali w Polsce pracodawcy (którzy nie zbankrutują) masowo przekształcą wiążący ich z pracownikami stosunek pracy na umowy o współpracę z działającymi na własny rachunek jednoosobowymi przewoźnikami.
A na samym końcu za te legislacyjne pomysły zapłacić mają wszyscy Polacy, czy to w charakterze konsumentów, czy też pracowników. Tylko wtedy na odkręcenie tego wszystkiego i naprawienie sytuacji może już być za późno.
Pismo skierowane przez TLP do MI w sprawie projektu
Szczegółowe uwagi stanowiące załącznik do pisma
Źródło: TLP