Z życia mechanika - błąd P0300 | MOTOFAKTOR

Z życia mechanika: błąd P0300

Tym razem bierzemy na warsztat Suzuki Grand Vitara z dwulitrowym silnikiem benzynowym i kontrolkę silnika Check Engine.

  • Błąd P0300 występuję często w postaci zawężonej do konkretnego cylindra np. P0301 lub wskazuje na kilka cylindrów P0302, P0303, P0304 i tak dalej.
  • Zazwyczaj nie zwiastuje problemów diagnostycznych, chociaż potrafi być kłopotliwy, jeśli na przykład za wypadanie zapłonów odpowiada zły skład mieszanki paliwowej.
  • Opisujemy przypadek Suzuki Grand Vitara z dwulitrowym silnikiem benzynowym.
  • Polecamy więcej artykułów z cyklu „Z życia mechanika„.
  • Więcej informacji w polskiej (i nie tylko) branży aftermarketowej i motoryzacyjnej znajdziesz na stronie głównej Motofaktora.
  • Jeśli chcesz być na bieżąco z najważniejszymi wiadomościami z branży — zapisz się na nasz newsletter.

Samochód trafił do nas świeżo po zakupie. Tym razem klient był świadomy usterki, która jednak miała być łatwa do usunięcia według sprzedającego pojazd. Zaraz po przyjedzie samochodu do warsztatu wybrałem się z właścicielem na jazdę próbną.

Według wcześniej uzyskanych od niego informacji problem miał polegać na szarpaniu podczas jazdy. Na początku naszej przejażdżki nic się nie działo. Jedyne, co się dało zauważyć, to świecąca kontrolka silnika oraz to, że samochód wyposażony jest w instalację gazową. Gdy zacząłem się niecierpliwić, właściciel poinformował mnie, że objaw występuje dopiero po nagrzaniu samochodu, a jako że mieszkał niedaleko warsztatu, silnik nie zdążył jeszcze złapać temperatury.

Gdy kontynuowaliśmy podróż, nagle dało się poczuć delikatne szarpnięcia, które dosyć szybko przerodziły się w mocne skoki, można wręcz powiedzieć, że samochód skakał zamiast jechać. Było to na tyle uciążliwe, że praktycznie uniemożliwiało jazdę samochodem.

Pierwsze, co zrobiłem po wystąpieniu objawu, to przełączyłem silnik z powrotem na tryb benzynowy, ale to nic nie dało. Zapadła więc decyzja o powrocie do serwisu. Na miejscu podłączyłem komputer, aby odczytać pamięć błędów. Analiza błędów rzuciła trochę światła na sytuację, ponieważ najczęściej pojawiające się błędy były związane z wypadaniem zapłonów zarówno ogólne, jak i te dotyczące konkretnego cylindra.

Pojawił się także błąd dotyczący sondy lambda, ale na razie postanowiłem nie zaprzątać sobie nim głowy. Samochód szarpał zarówno na benzynie, jak i na gazie. Dlatego moje podejrzenia od razu skierowałem na układ zapłonowy. Pierwszymi ofiarami diagnostyki padły świece zapłonowe, które wyglądały na sfatygowane, a ich stan odpowiadał objawom.

Suzuki Gand Vitara - kontrolka Check Engine

Zanim zdążyłem przejechać kilka kilometrów auto znów zaczęło skakać, a po chwili zapaliła się w kontrolka Check Engine. Odczyt pamięci a tam ponownie wypadanie zapłonów czyli to nie świece. Może to cewka zapłonowa?

Postanowiłem podmieniać ją po kolei, ale metoda ta nie przyniosła rezultatu. Jednak po którymś razie powrócił błąd z sondą lambda, więc zdecydowałem się jej przyjrzeć. Pierwsze, co się rzuciło w oczy to, że sonda wyglądała jak by była niedawno wymieniona na nową. Dodatkowo podczas jej oględzin, gdy silnik pracował a ja ruszałem wiązką, na chwilę zwiększyły się obroty.

Mam cię – pomyślałem. Dalsze oględziny pozwoliły ustalić, że kabel sygnałowy był przecięty prawdopodobnie w celu montażu emulatora. Idąc po wiązce okazało się, że go tam już nie ma, a kabel jest połączony prawidłowo, więc ten trop okazał się fałszywy.

Wzrost obrotów nie dawał mi jednak spokoju, więc zacząłem przyglądać się wtyczce, która nad wyraz łatwo dała się rozpiąć, a później nie chciała zaskoczyć. Po krótkiej walce udało się ją zapiąć prawidłowo, co spowodowało, że szarpanie za kable nie miało już wpływu na obroty. Pełen nadziei pojechałem na próbę, jednak moja radość nie trwała zbyt długo. Usterka dalej występowała.

Jadąc z powrotem do warsztatu postanowiłem, że odepnę wszystkie czujniki, jakie tylko się da, żeby samochód odpalał i pojadę jeszcze raz. Metoda ta niestety też nie przyniosła efektu. Gdy wróciłem na serwis zrobiliśmy małe konsylium. Pierwsze pytania, jakie padły, to czy na pewno odłączyłem wszystkie czujniki. Odpowiedziałem, że raczej tak, bo odłączałem nawet czujnik położenia wałka rozrządu i to na chodzącym silniku, bo bez niego nie chciał odpalać.

A co z czujnikiem położenia wału? Jego akurat nie odczepiałem, bo uznałem, że i tak bez niego nie będzie chodzić. Wszyscy mnie w tym momencie zmierzyli wzrokiem. Postanowiłem więc, że jednak z nim spróbuję. Okazało się, że bez niego samochód zapalił i mogłem jechać na próbę. Gdy kolejne kilometry mijały, a samochód zachowywał się normalnie, uśmiech pojawił się na mojej twarzy.

Pozostawało jedynie wymienić czujnik, żeby potwierdzić przepuszczenia. Po powrocie poinformowałem o wynikach jazdy i zabrałem się za poszukiwanie czujnika, bo co prawda wtyczkę od niego znaleźliśmy bez problemu, ale samego czujnika nie mogliśmy zlokalizować. Po głębszej analizie okazało się, że sam czujnik znajduje się za kołem zamachowym i żeby go wymienić, należy je zdemontować co oczywiście wiązało się z wyjęciem skrzyni biegów.

Zapisz się na newsletter główny

Chcę otrzymywać wiadomości e-mail (W każdej chwili możesz zrezygnować z subskrybcji).

 

To był tydzień!

Chcę otrzymywać wiadomości e-mail (W każdej chwili możesz zrezygnować z subskrybcji).

 

Strefa Ciężka

Chcę otrzymywać wiadomości e-mail (W każdej chwili możesz zrezygnować z subskrybcji).

 

Subscribe to our newsletter

Send me your newsletter (you can unsubscribe at any time).